środa, 17 lutego 2016

Rozdział pierwszy

Kolejne tygodnie upłynęły mi dość szybko. Dni są coraz krótsze i chłodniejsze, więc mogę grać zdecydowanie krócej niż w ciągu lata. Niestety im mniej czasu mogę spędzić na zimnym chodniku, tym mniej mam pieniędzy. Dzisiaj i tak nie było najgorzej. Bywają takie dni, że nie dostaję prawie nic, ale nie mam tego nikomu za złe. Nikt nie ma przecież obowiązku utrzymywać jakiegoś małego wyrzutka. I tak jestem bardzo wdzięczna ludziom, że wrzucają mi chociaż po kilka groszy. Dla większości z nich to nic wielkiego, a dla mnie szansa na przetrwanie. Mam nadzieję, że muzyką udaje mi się wyrazić, jak bardzo pragnę im za wszystko podziękować.

Dzisiaj chyba jest ostatni dzień kiedy będę spała na dworze. Wczorajsza noc była strasznie zimna i prawie nie zmrużyłam oka. Jednak póki mam jeszcze trochę siły, chcę unikać noclegowni. Rozejrzałam się wokół siebie i zobaczyłam kilka znajomych twarzy. Nie myślcie, że mam jakiś przyjaciół. Nic z tych rzeczy. Po prostu gram tu już kilka tygodni i wiele z tych ludzi mija mnie tu codziennie. Zazdroszczę im, że mają dokąd iść, że ktoś na nich czeka. Nawet jeśli to jest srogi szef, wymagająca nauczycielka czy mało lubiana koleżanka z pracy. Tak tęsknię za byciem potrzebną i kochaną. No, ale już dość rozczulania się nad sobą. Trzeba zacząć pracować, bo jeść też muszę.

Wyciągnęłam moją przyjaciółkę ze zniszczonej torby i przełożyłam pasek przez szyję. Otworzony pokrowiec ułożyłam koło moich stóp, tak aby przyklejona do kalpy kartka z napisem "Miłego dnia" była dobrze widoczna. Nastroiłam szybko gitarę i już po chwili zabrzmiały dźwięki pierwszego utworu. Zazwyczaj grałam stare piosenki, których nauczył mnie tata. Codziennie wieczorem siadaliśmy w salonie i tata pokazywał mi jak się gra. Był w tym naprawdę dobry. Uwielbiałam słuchać jego głosu, kochałam patrzeć jak jego palce trącają o struny. Muzyka zawsze była dla mnie czymś bardzo ważnym, czymś co łączyło mnie i mojego ojca.

Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk upadających monet. Popatrzyłam przed siebie i ujrzałam dobrze mi już znaną twarz starszej kobiety. To była jedna z tych osób, które przechodzą tędy codziennie.


 -Miłego dnia.-powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy- Uwielbiam jak śpiewasz. Dzięki tobie dzień zaczyna się dużo przyjemniej.-Skinęłam głową na znak, że dziękuję i obdarzyłam kobietę szczerym uśmiechem.


 A może jednak jestem komuś potrzebna? Może jednak ktoś codziennie wstaje z myślą, że rano usłyszy mój głos? Chciałabym, żeby tak było, ale zdaję sobie sprawę, że nie zastąpi mi to ciepła i miłości, których tak bardzo mi brak już od kilku lat.

Mimo dość wczesnej pory ludzi na ulicach było nadzwyczaj dużo. Z reguły ruch wzmagał się około godzinę później. Coś musiało się dzisiaj dziać skoro tak wiele młodych osób wyszło tak szybko z domu. Mnie jednak nigdy nie interesują żadne z tych wydarzeń lub raczej jestem zmuszona się nimi nie interesować. Po pierwsze ze względu na brak pieniędzy, a po drugie ze względu na brak domu. Ludzie zawsze dziwnie na mnie patrzą. Mimo tego, że się staram to ukryć, widać, że mieszkam na ulicy. Mam wyniszczone i zbyt chude ciało, zniszczone włosy,ciągle wyglądam na zmęczoną i do tego zazwyczaj ubieram się w to, co dostanę w ramach pomocy bezdomnym. Ludzie od zawsze reagowali na takich jak ja z obrzydzeniem i wyższością. Wcale bym się nie zdziwiła, gdybym kiedyś sama tak robiła, choć rodzice od zawsze uczyli mnie szacunku do wszystkich ludzi, niezależnie od tego kim są.

Skinieniem głowy podziękowałam młodej parze, która właśnie wrzuciła mi kilka drobnych do torby. Sądzę, że byli niewiele starsi ode mnie, albo nawet w tym samym wieku. Często zastawiałam się jakby wyglądało moje życie gdyby nie to wszystko. Czy mimo skończonych 21 nadal mieszkałabym z rodzicami? Może miałabym już tego jedynego? Kto wie. Czasu nie cofnę, mogę jedynie zadbać o to, co będzie, choć póki co wszystko się tylko sypie.

Po całym dniu gry kupiłam sobie coś do jedzenia i picia. Zawsze starałam się nie wydawać wszystkiego, co udało mi się zebrać danego dnia, bo miałam nadzieję, że dzięki temu kiedyś uda mi się zebrać wystarczającą sumę pieniędzy, by zacząć wszystko od nowa.  Oczywiście to są tylko marzenia, których realizacja jest wręcz niemożliwa. Jednak to właśnie one dają mi siłę, bu codziennie rano wyjść do ludzi i zarażać ich pasją do muzyki.  Mam w tym swoim nędznym życiu jakiś cel, do którego chcę dożyć, mimo że to wszystko jest skazane na kompletną porażkę. Zawsze też mogło zdarzyć się coś, przez co nie mogłabym grać, dlatego chce mieć coś na czarną godzinę. Ktoś mógłby pomyśleć, że potrafię tylko narzekać, że nic mnie nie cieszy i widzę tylko czarne strony tego świata. Teraz może tak jest, ale kiedyś byłam zupełnie inną osobą, której uśmiech nie schodził z twarzy nawet na minutę. Ale człowiek się zmienia prawda? Choć nie ukrywam, że bardzo brakuje mi dawnej mnie. Może to dziwne, ale tęsknie sama za sobą.

Wróciłam do tego samego miejsca, w którym wczoraj nocowałam. Ostatnia noc pod gołym niebem. Muszę się nią mocno nacieszyć i napatrzeć na migoczące gwiazdy. Kiedy w nie patrzę, chcę żeby oni byli jedną z nich, żeby patrzyli na mnie i opiekowali się mną. Wierzę, że są tam u góry i czuwają nad moim życiem. Moi rodzice byli naprawdę bardzo dobrymi ludźmi.



***

Rano obudziłam się  całkowicie przemarznięta. Trzęsłam się z zimna i jedyne czego pragnęłam to schować się w czyimś domu i napić czegoś gorącego. Na samym początku, kiedy jeszcze nie potrafiłam sobie radzić sama, czasami tak robiłam, ale to nie zawsze kończyło się pomyślnie. Teraz nie odważyłabym się zapukać do nikogo. Jestem za bardzo zamknięta w sobie i chyba  nie potrafiłabym tak łatwo zaufać. Wydaje mi się, że powoli oduczam się nawiązywać kontaktów z ludźmi.

Dzisiaj znów postanowiłam zagrać tam gdzie wczoraj. Planowałam zmienić miejsce pracy, ale chcę żeby także dzisiejszy poranek starszej kobiety zaczął się miłym akcentem. Jeśli mam możliwość czuć się doceniana i potrzebna i do tego wywołać czyjś uśmiech, mogę grać ciągle w tym samym miejscu.  Rozłożyłam wszystko tak jak poprzedniego dnia i odpłynęłam wraz z muzyką. Dzień zapowiadał się jak zwykle. Gra-chwila przerwy-gra-sprzątanie-zakupy-noclegownia, czyli codzienna rutyna bezdomnego muzyka.


-Przepraszam- usłyszałam męski głos, który wybił mnie z mojego codziennego transu- Nie chciałbym ci przeszkadzać i oczywiście nie musisz się zgadzać, ale byłoby mi bardzo miło gdybym mógł zagrać z tobą kilka piosenek. To jak pozwolisz mi?- Spojrzałam na niego i ujrzałam gitarę, którą trzymał w lewej dłoni. Nie ukrywam, że byłam bardzo zaskoczona tym pytaniem i w pierwszej chwili nie widziałam, co mam odpowiedzieć. Odkąd zaczęłam grać na ulicy ludzie tylko mi się przyglądali. Mało kto w ogóle się do mnie odzywał. A już na pewno nikt nigdy nie chciał zagrać ze mną.

-Yyyy...tak, oczywiście- wizja podzielenia się z kimś muzyką w zupełnie inny sposób niż dotąd była bardzo interesująca i nie mogłam mu odmówić- Zapraszam.-może jednak nie zapomniałam do końca jak się rozmawia z ludźmi?

-Bardzo się cieszę.- uśmiechnął się i podał mi rękę- Jestem...Ni...yyy Matt, a ty?- to było trochę dziwne, że zawahał się wypowiadając swoje imię, ale nie chciałam się nad tym zbytnio zastanawiać. Może po prostu był lekko zestresowany?

-Jestem Lily.- uścisnęłam mu dłoń i odwzajemniłam uśmiech- To może jest coś co chciałbyś zaśpiewać?

-Jest mi to obojętne. Zdaję się na ciebie. Z tego co słyszałem masz dobry gust.

Stanął po mojej prawej stronie i delikatnie skinął głową kiedy był już gotowy zacząć. Wcześniej poinformowałam go, co wybrałam, więc teraz nie zostało nam nic jak tylko delikatnie szarpnąć struny. "Nie ma, na co czekać" pomyślałam i usłyszałam pierwsze dźwięki.  Katem oka zerknęłam na mojego towarzysza. Podobno to nie pierwszy raz kiedy spotyka mnie grającą na ulicy, ale ja nie mogłam przypomnieć sobie, bym kiedykolwiek go widziała. Matt był średniego wzrostu i nie wiem czemu ubrany był tak, że praktycznie nie mogłam zobaczyć jak wygląda. Jedyne co udało mi się dojrzeć to kilka blond włosów, wystających z kaptura. Jednak już na pierwszy rzut oka widać było, że muzyka jest czymś, co kocha i co przynosi mu wiele radości. Bawił się nią i sprawiał tym przyjemność wszystkim, którzy mieli okazję go słuchać. To nie było zwykle odklepanie tekstu. On śpiewał wkładając w to całe swoje serce, jakby to miało zaważyć na jego dalszym życiu. Trochę przypominał mi w tym  mojego tatę, którego muzyka była największą pasją na świcie. Obydwaj angażowali w muzykę całe swoje ciało, co sprawiało, że mogłeś ich słuchać bez przerwy dniami i nocami.

Zagraliśmy razem około 15 utworów. Nie chciałam, żeby to się kończyło, ale jak wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Pierwszy raz od ponad trzech lat naprawdę dobrze się bawiłam. Wreszcie mogłam uśmiechnąć się do kogoś, nie dlatego, że wrzucił mi coś do torby, tylko dlatego, że dobrze czułam się w jego towarzystwie. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.To był zdecydowanie jeden z najlepszych dni w moim życiu. Jeszcze nigdy nie udało mi się zebrać tak dużej publiczności. Zdziwiło mnie, że ludzie robili nam mnóstwo zdjęć. Nie ukrywam, że trochę mi to przeszkadzało,bo nie byłam do tego przyzwyczajona, ale nie chciałam nic psuć. W sumie wokół nas gromadziły się głównie młode dziewczyny, które ciągle szeptały coś między sobą i wskazywały palcem na Matta. On tylko delikatnie uśmiechał się do nich, poprawiał okulary na nosie i naciągał mocnej kaptur na głowę. Było to dziwne, ale może też był bardzo skryty lub po prostu nie chciał bym rozpoznany przez znajomych z kimś takim jak ja. Tego nie wiem, ale jednego jestem pewna, że nigdy nie zapomnę dzisiejszego dnia. Oczywiście dzięki Mattowi udało mi się uzbierać znacznie większa kwotę niż zwykle, co pozwoliło mi szybciej zakończyć "dzień pracy".

-To Twoje- podłam mu połowę uzbieranej kwoty, kiedy zapinał swoją torbę-Bardzo ci dziękuję za pomoc

-Nie, nie chce ich. Są twoje. Ja tylko zagrałem raptem kilka piosenek.- odsunął powoli moją dłoń i zarzucił na plecy gitarę.

-Dzięki twoim raptem kilku piosenkom miałam kilka razy większą publiczność, a co za tym idzie również i płacę. Musisz to wziąć. Należy ci się.

-Bardzo się cieszę, że mogłem ci pomóc, ale pieniędzy nie chcę. Nie grałem z tobą dla nich tylko dla czystej przyjemności. Miło było cię poznać i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

-Ciebie też było miło poznać. Mnie łatwo znaleźć, bo jestem tu lub na pobliskim placu praktycznie codziennie. - wskazałam palcem w stronę niewielkiego placyku, na którym również pogrywałam. -Jeśli będziesz chciał to będzie mi miło znów z tobą pośpiewać. No to dziękuję ci jeszcze raz za pomoc. Jesteś pewien, że nie chcesz swojej części?

-Jestem.- uśmiechnął się do mnie i  podał rękę- Do zobaczenia Lily. Masz naprawdę niesamowity głos.

-Cześć Matt.

Chwilę jeszcze go obserwowałam,a  kiedy zniknął za kamienicą oparłam się niewielki murek i spojrzałam w niebo. Uśmiechnęłam się i w myślach podziękowałam za to spotkanie. Dało mi ono nową siłę. Siłę by walczyć o nowe lepsze życie. Jak chciałam je zmienić? Nie mam pojęcia, ale dzisiaj poczułam, że nie mogę do końca życia grać na ulicy. A nawet jeśli tak ma być to muszę chociaż spróbować, coś zmienić. Aż się sama zdziwiłam, że tak niewiele potrzebowałam, żeby wziąć się w garść. Sądzę, że Matt nawet nie zdaje sobie sprawy ile dzisiaj zmienił w moim życiu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się go spotkać i podziękować mu za pozytywną dawkę energii potrzebną do życia. Z wielkim  uśmiechem na twarzy posprzątałam swoje rzeczy, schowałam zarobione pieniądze i szybkim krokiem ruszyłam w stronę sklepu. Spacerując  patrzyłam na różne kolorowe witryny. Od pewnego czasu chciałabym być jak te wszystkie dziewczyny- móc chodzić na zakupy, mieć przyjaciół, bawić się i cieszyć z każdego dnia. Dzisiaj naprawdę poczułam, że kiedyś może mi się to udać. Wiem tylko, że muszę mieć kogoś przy sobie, bo sama nie dam  rady. Problem w tym gdzie znaleźć tego kogoś?

Powiedzenie, że "kobieta zmienną jest" idealnie pasuje do mnie. Szybko udało się mnie zmotywować, ale jeszcze szybciej udało się przywrócić wszystko do stanu z przed. Przykro to mówić, ale mój zapał do życia zgasł, gdy tylko przekroczyłam próg jednej z londyńskich noclegowni dla bezdomnych, w której  byłam zmuszona spędzić najbliższe noce. Patrząc na te wszystkie nieszczęścia momentalnie odechciało mi się żyć. Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu. Same smutne, czerwone od zimna twarze. Nie widziałam nigdzie nawet drobnego cienia nadziei. Im wszystkim się nie udało. Już dawno się poddali. Nigdy nie wrócili do normalnego życia. Dlaczego miałoby się udać właśnie mnie? Przecież jestem jak oni. Niczym się nie wyróżniam. Skoro oni tu są od wielu lat, ja też pewnie już zawsze będę skazana na to miejsce. Pojedyncze łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie pozwoliłam sobie na chwilę słabości akurat tutaj. Czyli tyle było z mojego szczęścia, chociaż i tak cieszę, że choć na chwilę zobaczyłam jakieś kolory w moim życiu.

Mijały kolejne nudne dni, a po tajemniczym chłopaku nie było śladu. Mogłam się spodziewać, że tak właśnie będzie, ale ja zawsze muszę narobić sobie głupiej nadziei. Mówił, że chciałby ze mną jeszcze kiedyś się spotkać, ale co innego mógł powiedzieć? To normalne wszyscy mówią do zobaczenia, choć wcale nie mają ochoty nas nigdy więcej widzieć. Poza tym on ma swoje życie, którym też musi się zająć. Nie może codziennie przychodzić i pomagać zarabiać mi pieniądze. Chociaż bardzo bym tego chciała. Zapewne ma wiele lepszych rzeczy niż spotkanie z bezdomną. I żeby wszystko było jasne. Nie jestem na niego zła. Wręcz przeciwnie. Cieszę się, bo dzięki temu wiem, że ma normalne życie i związane z nim obowiązki. Strasznie mu tego zazdroszczę. Zazdroszczę mu Normalności.



___________________________________________________________

Oto jest pierwszy rozdział. Nie ukrywam, że kolejne rozdziały nie będą pojawiały się z taką częstotliwością, ale w miarę możliwości będę starała się publikować je regularnie.
Życzę miłego czytania i bardzo proszę o komentarze, które bardzo motywują do dalszego pisania.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)

2 komentarze:

  1. Kurczę! Czekam na kolejny rozdzial, bo nie mogę sie doczekać tego co bedzie dalej (tak jak poprzednio ;) )
    Mam nadzieje ze Ni...Matt pojawi się juz wkrótce, chyba ze zaplanowałas cos innego...
    Jeśli chodzi o sama treść to popracowałabym trochę nad zapisem dialogów (nie uważam ze jestem mistrzem i poprzednie opowiadanie zaczęłam pisać 'poprawnie' pod koniec) ale to troszkę ułatwia czytanie, a tak poza tym wszystko jest super ekstra i czekam wymyslalajac najróżniejsze scenariusze, bo rzadko trafia sie tak dobrze zapowiadające sie opowiadanie :)

    Pozdrowienia i buziaki z Mediolanu :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za miłe słowa i za rady odnośnie dialogów. Oczywiście postaram sie zapisywać je w bardziej czytelny sposób (mam nadzieje, że dobrze zrozumiałam hahahah).
    Życzę weny i zapraszam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! Im jest ich więcej, tym
przyjemniej się pisze!