sobota, 18 września 2021

Rozdział dwunasty


Droga do centrum strasznie mi się dłużyła. Zapewne miała na to wpływ grobowa cisza, jaka panowała w aucie. Niall nie włączył nawet radia, co do tej pory praktycznie nigdy się nie zdarzyło. Może nie miałam przyjemności podróżować z nim wiele razy, ale te kilka wypraw wspominam bardzo pozytywnie. Tym bardziej ciężej było mi znieść gęstą atmosferę między nami. Od samego początku wiedziałam, że nie będzie to łatwa rozmowa, ale gdzieś po cichu liczyłam, że chłopak będzie chociaż starał się mnie rozluźnić. Oczywiście doskonale rozumiem jego zachowanie i skoro on potrzebuje teraz ciszy i spokoju, to nie mam zamiaru mu przeszkadzać. 

***

Kawiarnia od momentu kiedy byliśmy w niej po raz ostatni prawie wcale się nie zmieniła.  Kremowe ściany i liczne brązowe akcenty w dalszym ciągu wprowadzały tu ciepły, przyjemny klimat. Jedyną mała zmianą, jaką udało mi się zaobserwować, były małe, zielone sukulenty postawione na każdym stoliku w idealnie dopasowanych doniczkach, zamiast świeżo ściętych kwiatów w przezroczystych wazonach. Moim zdaniem lepiej prezentowały się cięte kwiaty, ale to tylko moja opinia. Mimo popołudniowej godziny w lokalu nie było zbyt wielu gości. Przeciwnym rogu od tego, który zajęliśmy razem z Niall'em, siedziały dwie starsze pani, a niedaleko drzwi wejściowych elegancki pan, który nie odrywał wzroku od gazety. Nie do końca jestem w stanie zrozumieć dlaczego, ale to miejsce ma w sobie coś niesamowitego. Nie jestem pewna, czy to jego wygląd, czy może utrzymujący się w powietrzu aromat kawy i ciast, ale coś powoduje, że gdy przekraczam próg tego miejsca, lekko się uspokajam. A może to po prostu dobre wspomnienia związane z tym miejscem. W końcu to tutaj pierwszy raz od kilku lat miałam okazję porozmawiać z kimś, kto chciał mnie wysłuchać i kto zainteresował się w jakimś stopniu moim losem. Nie jestem pewna, czy po dzisiejszym wyznaniu Niall'a nadal będę reagować na tę kawiarnię w taki sam sposób, ale ta rozmowa musi się koniecznie odbyć. Jeśli się okaże, że po tej rozmowie nasze drogi będą musiały się rozejść, to będzie to bardzo symboliczne miejsce. Tu wiele się zaczęło, ale i wiele może się zaraz skończyć. Nie nastawiam się źle, ale zaczynam się lekko bać, że po wyznaniu prawdy, ja jeszcze bardziej nie będę pasować do świata chłopaków. 

Po chwili podeszła do nas niewysoka kelnerka z przepięknym uśmiechem na twarzy. Złożyliśmy dokładanie takie samo zamówienie, jak wtedy i w zupełnym milczeniu czekaliśmy na herbatę i ciasto. Czekałam aż Niall zacznie, ale on chyba chciał to odwlekać to w nieskończoność. Widziałam po jego twarzy, że strasznie się boi. Co chwila mocno zaciskał oczy i usta, a czasami zakrywał całą twarz dłońmi. Nogi trzęsły mu się jak galaretka, nad czym kompletnie przestał panować. Starał się unikać mojego wzorku, jakbym miała mu wyrządzić jakąś krzywdę. Zachowywał się zupełnie jak nie on. Mały skulony i zupełnie bezbronny Niall siedział przede mną, jak przed najważniejszym egzaminatorem w jego życiu. Sama nie wiem, czy w tym momencie chłopak bardziej bał się wyznać kim jest, czy mojej reakcji na wszystkie wiadomości. 

-Niall - chłopak powoli i z niepewnością spojrzał na mnie. Wyciągnęłam rękę i złapałam delikatnie dłoń chłopaka - Obiecuję Ci, że niezależnie od tego, co teraz usłyszę, nie wyjdę, ani nie ucieknę. Nie wiem jak zareaguje i tu nie mogę Ci obiecać, że będę spokojna czy opanowana, ale nie ucieknę. Dam Ci szansę, bo mi też bardzo na Tobie i Harrym zależy. Nie chce was stracić, więc będę się starać cię zrozumieć i zachować racjonalnie na tyle, na ile będę tylko w stanie. Wiem, że się boisz. Ja też w środku jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów, ale nie możemy tego już za sobą dłużej ciągnąć. - Niall jakby delikatnie się uspokoił i wymusił nawet słaby uśmiech - Dasz radę

-Wiem Lily. Wiem, że muszę ci to wszystko wreszcie powiedzieć. - teraz to on wykonał ruch w moją stronę i złączył obie nasze dłonie. Spuścił na chwile wzrok, wziął głęboki oddech, poprawił się na krześle i wreszcie zaczął wyrzucać z siebie wszystko, co siedziało mu w głowie już od wielu tygodni - Ja chcę ci to wszystko wreszcie powiedzieć, ale po prostu boję się. Boję się twojej reakcji. Boję się, że uznasz, że ktoś taki, jak ja czy Harry powinien otaczać się ludźmi, tylko z "naszego otoczenia" - chłopak na chwilę puścił moje ręce, aby wymownie narysować w powietrzu cudzysłów - Co nie jest prawdą! - na chwilę się zatrzymał i spojrzał mi głęboko w oczy, jakby szukał w nich potwierdzenia swoich słów. Na ten moment nie mogłam mu tego dać, bo nadal nie wiedziałam, kim są "tacy ludzie jak on i Harry". -   Tak, przez ostatnich kilka lat głównie otaczałem się ludźmi z branży lub poznanych dzięki mojej pracy. Na początku bardzo podobało mi się moje nowe życie, ale z czasem zacząłem zauważać, ile w tym wszystkim jest fałszu i obłudy. Wiele ludzi kręciło się wokół mnie tylko po to, aby się wybić, zabawić moim kosztem lub po prostu wykorzystać moją pozycję. Mało miałem kontaktu z prawdziwym światem i zdecydowanie odleciałem. Zmieniłem się i zmieniłem swój pogląd na świat i to niekoniecznie na lepsze. Ogromne pieniądze, które nagle pojawiły się w moim życiu zaczęły mnie psuć. I nie tylko mnie. Harry miał podobnie. Gdyby nie nasze rodziny, które w odpowiednim momencie sprowadziły nas na ziemie, to nie wiem, gdzie teraz byśmy byli. - chłopak zrobił chwilę przerwy. Nie chcę jeszcze pytać, co się wtedy dokładnie działo, ale mogę wywnioskować, że Niall chciałby o tym zapomnieć  - I nagle na mojej drodze stanęłaś ty. Jeszcze kilka tygodni wcześniej zanim do ciebie podszedłem kilka razy podziwiałem twój głos z oddali. Parę razy jak był przy tobie większy tłum wrzuciłem ci coś do torby. Nie chciałem zostać zauważony. Uwielbiałem ciebie słuchać, bo widziałam w tobie dawnego siebie. Ja też przed tym wszystkim, co tak zmieniło moje życie, lubiłem grać na ulicy. Ba! Ja to kochałem. Kochałam tak po prostu dawać nieznanym ludziom jakąś cząstkę mnie. - tym razem widać, że Niall poruszył temat, który był niezwykle bliski jego sercu. Uśmiechał się pod nosem, a oczy lekko mu się zaszkliły. Tęsknił. Widać było, że tęsknił za dawnym sobą.  -  Gdy wreszcie się odważyłem i poznałem cię bliżej, wtedy na naszym wspólnym śpiewaniu, znów poczułem się sobą sprzed kilku lat. Potwierdziłem tylko moje przypuszczenia, że jesteśmy zagubionymi bratnimi duszami. Znów byłem zwykłym chłopakiem, który kocha swoją gitarę i nic więcej się dla niego nie liczy. Nawet nie wiesz ile to spotkanie dało mi szczęścia.  Dlatego też potem w tej kawiarni cię okłamałem. Opowiedziałam ci swój wymyślony życiorys, bo przy tobie, a raczej dzięki tobie chciałem być takim normalnym, zwykłym Niall'em, albo raczej wtedy Matt'em. I w tym byłem kompletnie szczery. Naprawdę - podniósł znów na mnie pytający wzrok. Chciał sprawdzić, czy mu ufam. Czy wierzę w jego słowa. Czy tak było? TAK. Wierzyłam mu, choć nadal czekałam na najważniejszą część tej zawiłej historii. - A właśnie co do imienia to tak jakoś wyszło. Byłem przekonany, że jak podam ci moje prawdziwe imię, to mnie poznasz. Nie wiedziałem w jakiej jesteś sytuacji i że nawet jak przedstawię ci się z nazwiskiem, to nic to dla ciebie nie zmieni. Myślałem, że po prostu dorabiasz sobie do czynszu, czy coś takiego i wolisz grać niż iść do innej pracy. Sama mi w sumie potem do potwierdziłaś, więc tym bardziej chciałem być ostrożny. Podobało mi się, że przy tobie jestem anonimowy, że mogę być sobą sprzed kilku lat i że nie patrzysz na mnie przez pryzmat sławnego Nialla Horana.  

"Sławnego Nialla Horana" powtórzyłam w głowie te słowa chyba 15 razy. "SŁAWNY" Jeśli mówimy o kimś, że jest sławny, to raczej z jakieś dobrego powodu prawda? Inaczej mówilibyśmy, że ktoś jest osławiony. Tak zawsze powtarzał mi mój tata. "Sławy - czyli pozytywny, osławiony - negatywny, zapamiętaj to córeczko na zawsze. Jak już osiągniesz sukces, pilnuj żebyś zawsze była sławna, a nigdy osławiona". Czyli Harry i Niall nie robią niczego nielegalnego? Nie mają kasy z przemytów czy innych czarnych rynków? Czy trochę się bałam, że taka będzie prawda, że Harry i Niall zajmują się jakąś brudną robotą? Zdecydowanie. Szczególnie, że tak mocno ukrywali "swój zawód". Jak robisz coś legalnego, to chyba nie masz żadnych powodów, by to ukrywać.  Ale z drugiej strony czy Niall wybrałby publiczną kawiarnię, na takie wyznanie, jeśli miałby coś za uszami? Nie, na pewno nie. To musi być coś dobrego. Może po prostu mają jakąś duża firmę, która bardzo szybko się rozrosła i zaczęła przynosić ogromne pieniądze. Tylko czy wtedy byliby sławni? Tysiące myśli przeleciało przez głowę w kilka sekund, ale nie byłam w stanie żadnej z nich wypowiedzieć na głos. Jedyne co byłam w stanie zrobić, to rzucić pytający wzrok na blondyna. 

-Tak Lily, Harry i ja oraz nasi przyjaciele, z którymi kiedyś mieszkaliśmy jesteśmy sławni. Jesteśmy sławni nie tylko w tym mieście, ale na niemal całym świecie.  - lekko zamarłam. Sławni na całym świecie ludzie, nie przyjmują pod swój dach bezdomnych. Nie przejmują się losem zgwałconym, pobitym marginesem społecznym, jakim jestem. Sławni na całym świecie. Miał słuszne obawy. Już jestem pewna, że do nich nie pasuje. - Nie wiem czy kojarzysz taki muzyczny program telewizyjnym, w którym po przejściu castingów przez kilka tygodni występuje się na żywo przed ogromną publicznością i czeka na odpadnięcie lub przejście do kolejnego i kolejnego odcinka. Harry, Zayn, Louis, Liam i ja właśnie w takim programie wzięliśmy udział i to właśnie dzięki niemu jesteśmy, gdzie jesteśmy.  - czy wiedziałam co to za program? Oczywiście. Kiedyś moim marzeniem było wzięcie w nim udziału. Nałogowo oglądałam z tatą wszystkie odcinki, komentowaliśmy poczynania uczestników i wspieraliśmy naszych faworytów. I w tym momencie należałoby się zastanowić, dlaczego więc nie miałam zielonego pojęcia kim są chłopaki? Skoro jak wynika z wypowiedzi Nialla, kiedy oni byli w programie, moi rodzice jeszcze żyli i zapewne widziałam ich na ekranie. Nie wiem, ale niestety nie pamiętam wielu chwil z ostatnich miesięcy życia rodziców. Jakbym wybrała sobie kilka najważniejszych i wszystkie poboczne wątki wymazała z życia. Pani Powell mówi, że tak czasami się dzieje, że chcąc umocnić pamięć o kimś lub o czymś wymazujemy to, co naszym zdaniem jest kompletnie nieistotne. A wtedy muzyczne historie pięciu facetów zdecydowanie należało do grupy najmniej ważnych wspomnień. Próbowałam oczywiście przypomnieć sobie cokolwiek, ale bezskutecznie. Może gdybym obejrzała teraz chociaż jeden odcinek, coś zaczęłabym kojarzyć. Ale to teraz bez znaczenia. Nie mogę uwierzyć, że światowa gwiazda muzyki, siedzi przede mną, że ten ktoś odmienił moje życie. Byłam totalnie sparaliżowana tą wiadomością. Przecież gdy informacja o mnie wypłynie do mediów chłopaki będą skończeni. Nikt przecież nie chce kojarzyć swoich idoli z bezdomną. Czy ich manager, czy kto tam zajmuje się ich karierą, wie o mnie? Wie, że mogę być ogromną skazą na ich wizerunku? "Bezdomna szwędająca się po domu gwiazd" już widzę takie tytuły artykułów. Tysiące, a może nawet miliony ludzi na całym świecie, będzie komentować ich decyzję, a nie wierzę, że ktokolwiek wypowie się pozytywnie. Nie ważne, co będą mówić o mnie, bo na pewno będą, ale nie chce zniszczyć kariery i życia chłopaków - Byliśmy w finale. - kontynuował -  Co prawda nie udało nam się wygrać, ale nasza kariera po tym programie nie stanęła nawet na moment. Z dnia na dzień stawaliśmy się coraz sławniejsi i bogatsi. Byliśmy za młodzi, żeby udźwignąć to wszystko - sława, kasa, oczy całego świata skierowane na nas, trasy, wyjazdy, koncerty, nagrywki, wywiady, spotkania z fanami. Z dnia na dzień nie mogłem wyjść z domu bez ochroniarza, bo tłum ludzi momentalnie się przy mnie zbierał. Nie ukrywam, że początkowo bardzo mi się to podobało. Zachłysnąłem się tym i nie brałem pod uwagę żadnych negatywnych skutków. Żyłem chwilą. Fakt przeżyłem niesamowite momenty i wiele zyskałem, ale strasznie dużo też straciłem. Naprawdę gdyby nie moja mama, która po prostu pewnego dnia przyjechała bez zapowiedzi i nie powiedziała, jak to wszystko z boku, mógłbym być kimś zupełnie innym. Czy żałują pójścia do programu? Nie, ale żałuję, wielu błędów, które popełniłem. - Niall delikatnie mocniej zacisnął swoje ręce na moich - Także taka jest prawda o nas. Harry i ja jesteśmy muzykami. Jesteśmy jednym z najbardziej rozpoznawalnych boysbandów na świecie. Mamy setki tysięcy fanów na całym świecie, ale chcielibyśmy, a przynajmniej ja chciałbym znów być sobą sprzed programu. Nie chcę porzucać kariery, ale chcę trochę przemyśleć parę spraw i przewartościować swoje życie. Chce znów móc żyć tak jak chce, a nie tak jak chce wytwórnia, manager czy jakiś sponsor. Znaczy już to w dużej mierze zrobiłem. Tworzymy zespół, a raczej tworzyliśmy, bo teraz ta nasza kilkutygodniowa nieobecność to była właśnie nasza ostatnia trasa przed dłuższą przerwą. Czy wrócimy jako zespół? Nie wiem, ale szczerze w to wątpię. Każdy z nas ma już teraz trochę odrębny pomysł na siebie i ciężko jest się nam dogadać na płaszczyźnie zawodowej, a nikt z nas nie chce się pokłócić. Jesteśmy jak bracia. - zrobił chwilę przerwy na napicie się herbaty - I nie chcę, żeby to zabrzmiało jakoś źle, ale nasze spotkanie moim zdaniem nie było przypadkiem. Miałem cię spotkać na mojej drodze i naprawdę się cieszę, że tak się stało. Cieszę się, że cię pozałem i to w takim momencie mojego życia. Wniosłaś do niego taką normalność, chociaż jesteś niezwykłą dziewczyną. Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi. 

Czy docierało do mnie to wszystko, o czym mówił Niall? Nie do końca. Czy w to wszystko wierzyłam? Także nie do końca. To wydawało się zbyt absurdalne, żeby było prawdziwe. Bardziej przypominało fabułę jakiegoś amerykańskiego filmu o  nastolatkach, który nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem. Przecież takie historie się nie dzieją. Czy gdybym komuś opowiedziała taką bajkę, to by mi uwierzył? NIE, bo właśnie to brzmi jak bajka. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych bożyszczy nastolatek zaprzyjaźnia się z bezdomną, a drugi ratuje ją przed pewną śmiercią i potem razem chcą odmienić jej życie. Brzmi absurdalnie prawda? Nie wiedziałam jak mam się zachować, co powiedzieć, co zrobić. Byłam pewna tylko jednego. Muszę zniknąć z ich życia. Nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek się o mnie dowiedział i zniszczył im życie. Nie chcę, żeby ich kariery miały się skończyć przeze mnie, żeby to na co tak ciężko pracowali, zostało zaprzepaszczone ze względu na mnie. 

-Lily, proszę powiedz coś. - cisza po ostatnich słowach Niall'a trwała dość długo, co znowu mocno zaniepokoiło chłopaka - Cokolwiek. Proszę. 

-Niall, ja..ja - nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Naprawdę byłam sparaliżowana, ale kto by nie był? Niech odezwie się ktoś, kto w takiej sytuacji umiałby się jakoś zachować.

-Spokojnie, cokolwiek nie powiesz będzie dobrze. Wiem, że ta informacja może być dla ciebie trochę szokująca.  - próbował dodać mi otuchy, ale niewiele to pomagało. W całej tej układance brakowało mi jeszcze jednego elementu. Kim była Nancy? Skoro zespół tworzyło pięciu chłopaków, to Nancy nie mogła być bezpośrednio związana z ich zawodem, a jednak podobnie jak oni miała wejście we wszystkie strefy VIP w tym mieście i też było ją stać na trzypokojowe mieszanie w centrum Londynu. 

-A Nancy? Skąd ją znacie? - wydusiłam z siebie tak cicho, że w pierwszym momencie nie byłam pewna, czy w ogóle wydałam z siebie jakikolwiek dźwięk

-Nancy jest tak jak ci mówiliśmy fizjoterapeutką i trenerem personalnym, ale zajmuje się głównie znanymi osobami. Jeździła kiedyś z nami w trasy, jako nasz trener i ratowała nas masażami, kiedy coś sobie zrobiliśmy na scenie. Potem przestała, bo nie dawała rady żyć wiecznie na walizkach, ale i tak został nam naprawdę dobry kontakt. Chwilę przed tym jak Harry cię znalazł Nancy powiedziała nam, że szuka nowej współlokatorki i czy kogoś nie znamy. Wtedy jeszcze nie znaliśmy, ale dosłownie kilka dni później w naszym życiu pojawiłaś się ty. Ale tak. Nancy też należy do "tego świata co my". Nie mówiła ci nic, bo ja ją o to poprosiłem, chociaż nie mówiłem dlaczego. Była na mnie za to zła i przez moment myślałem, że się nie zgodzi, ale obiecałem jej, że wyjaśnię wszystko najszybciej, jak się tylko będzie dało. Wczoraj w klubie Harry jej o wszystkim powiedział i uwierz mi nie chce wiedzieć, jak bardzo jest teraz na mnie wściekła. Dlatego tak bardzo nie chciała do nas jechać, bo nie mogła znieść mojej obecności. I oczywiście ma do tego powody. Tylko proszę nie bądź na nią zła, ani na Harry'ego. Oni od początku chcieli ci to wszystko powiedzieć. To ja to blokowałem i to tylko i wyłącznie moja wina.  - czyli potwierdziło się to, co mówił mi Harry. On chciał być ze mną szczery od samego początku. Z jednej strony rozumiem Niall'a, że odwlekał bardzo naszą rozmowę, bo zdecydowanie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale z drugiej było to trochę egoistyczne podejście. Chociaż czy wypada nazywać egoistą kogoś, kto już tyle dla mnie zrobił i to zupełnie bezinteresownie? Bo była to bezinteresowna pomoc prawda?

-Ja nie mogę. Przepraszam - zabrałam moje ręce i schowałam je pod blatem stołu. Spuściłam wzrok i powtórzyłam - Niall, ja naprawdę nie mogę. Wybacz

-Nie rozumiem, czego nie możesz? 

-To nie ma sensu Niall. Nie mogę już dłużej się z wami spotykać, nie mogę wam siedzieć na głowie, nie mogę mieszać z Nancy. Muszę was zostawić w spokoju. Przepraszam

-O czym ty mówisz? Czemu? Przecież... - sam nie wiedział co ma teraz powiedzieć. Właśnie przecież co? Nie ma żadnego racjonalnego argumentu za tym, abym z nimi została

-Ja do was nie pasuje. Nie pasuje do waszego świata. Jestem inna. Nie chcę wam zniszczyć życia - powtórzyłam na głos w wielkim skrócie moje myśli - To może źle wpłynąć na wasz wizerunek. Ja i tak już dużo namieszałam, a nie chcę dokładać wam problemów. 

-Jakich problemów? Czy ty mnie słuchałaś? Ty mi pomogłaś. Nam pomogłaś mi i Harry'emu. Niby jak miałabyś nam zepsuć życie? Nie rozumiem

-Przecież jak wasi fani się o mnie dowiedzą będzie duży szum i z pewnością nie wpłynie dobrze na wasz wizerunek. Czy chciałbyś być kojarzony z bezdomną? 

-Ale ty nie jesteś bezdomna. Przecież masz dach na głową, masz pracę. - nie wiem czy celowo, czy zupełnie przypadkiem chłopak nie odpowiedział na moje ostatnie pytanie. Nie byłabym na niego zła, gdyby nawet wprost mi powiedział, że nie chciałby być kojarzony z kimś z mojego otoczenia. Tak niestety wygląda świat, że ludzie nie chcą zauważać pewnym problemów społecznych i w pewnym sensie udają, że ich nie ma. Czy mam o to do kogoś wyrzuty? Nie, bo sama taka kiedyś byłam. Sama byłam taka jak większość i nie mam prawa teraz oceniać innych. Mogę ocenić siebie, ale nie drugą osobę. 

-Już nie jestem, ale byłam i na pewno gazetom czy portalom internetowym nie będzie trudno doszukać się takiej informacji. To was zniszczy, a tego bym nie chciała. Wystarczy, że jedno życie jest już zmarnowane. Trzy kolejne nie muszą.

-Dziewczyno o czym ty mówisz. Wszyscy nasi najbliżsi wiedzą o sytuacji, wie o wszystkim nasz manager. Nie ukrywam, że ucieszył się, kiedy wybrałaś mieszanie z Nancy, a nie z nami, bo uznał, że tak będzie łatwiej pomóc ci stanąć na nogi. Czy się z nim zgadzam? Nie, ale to nie ma znaczenia. Lily nikomu życia nie psujesz. Wręcz przeciwnie.  - za wiele już w życiu widziałam, za wiele już w życiu doświadczyłam, żeby wierzyć, że to się nie odbije na chłopakach. Ludzie są jacy są i tego choćbyśmy bardzo chcieli to nie zmienimy. Będą gadać, komentować i zwyczajnie niszczyć kogoś. Tak już jest. Nie od dziś wiadomo, że na siebie są ludzie "lepsi" i "gorsi", choć sama nie wiem, gdzie dokładnie są tego granice. 

-Dobrze wiesz, że tak będzie dla was lepiej. Manager z pewnością nie chciał, żebym z wami mieszkała, bo bał się skandalu, który z pewnością wybuchłby, gdyby ktoś się o mnie dowiedział.  Do końca życia wam nie zapomnę, co dla mnie zrobiliście i jak wiele wam zawdzięczam. Znajdę inną pracę, żeby nikt nie kojarzył mnie z wami, żeby nikt nie zrobił wam kłopotu, żeby nikt was nie łączył z takim nieudacznikiem jak ja.  Poszukam też jakiegoś innego pokoju do wynajęcia, żeby i Nancy się nie oberwało. Wiem, że wy tacy nie jesteście, ale części gwiazd może przeszkadzać fakt, że dziewczyna przygarnęła pod swój dach kogoś z ulicy. Ludzie brzydzą się takich jak ja i Nancy mogłaby przeze mnie stracić pracę. Zła opinia zawsze szybko się roznosi. Teraz dzięki wam mam w co się ubrać i może nikt nie skreśli mnie od razu po ocenie mojego wyglądu. Może ktoś da mi szansę, a jak nie to wrócę na ulicę, ale wiem, że nie mogę dłużej nadużywać waszej pomocy. Nie chcę, żebyście przeze mnie mieli kłopoty. Tego bym sobie nie wybaczyła - przez cały mój monolog nie byłam w stanie spojrzeć na chłopaka. Naprawdę było mi cholernie wstyd za to kim jestem. Chciałam z nimi zostać, bo są jednymi bliskimi mi osobami, które mam na tym świecie, ale właśnie dlatego nie mogę ich skrzywdzić. - Tak będzie lepiej.

-O czym ty mówisz? Dla kogo będzie lepiej? Lily to nie tak. To wszystko nie tak. - pojedyncze łzy spłynęły po policzku chłopaka. Moje oczy też się zaszkliły, bo bardzo się z nimi zżyłam i świadomość, że zaraz ich stracę cholernie bolała. - Przecież obiecałaś, że nie uciekniesz

-Nie uciekam. Gdybym chciała uciec, to już by mnie tu nie było. Wiem, że to może nie jest łatwa decyzja i podjęłam ją dość szybko, ale popatrz na to wszystko z praktycznej strony. Widzisz mnie w waszym świecie? Nie będziesz się mnie wstydził, kiedy ktoś ze trochę dalszych znajomych zapyta skąd się znamy?  - na to pytanie nie usłyszałam już odpowiedzi - Niall, ja naprawdę jestem wam ogromnie wdzięczna, nie obrażam się. Wy chcieliście dla mnie jak najlepiej to teraz moja kolej. Teraz ja wam zrobię przysługę, a moje zniknięcie z waszego życia z pewnością będzie dla was dobre. 

-Nie. Nie będzie. Chcę żebyś została. Chcę żebyś dalej mieszkała z Nancy lub z nami. To jest twój nowy dom, na który zasługujesz. 

-To jest wasz dom, nie mój. Ja nic nie zrobiłam, żeby zasłużyć sobie na takie życie jak wasze. Jedyne co "zrobiłam", to zostałam zgwałcona. Gdyby nie gwałt, to nie siedziałabym tutaj i nie mielibyśmy tej rozmowy. Nadal wierzyłabym, że poznałam super gościa o imieniu Matt, z którym od czasu do czasu fajnie jest pośpiewać na ulicy i wypić ciepłą herbatę. Ot moja zasługa. 

-Nie mów tak. To nie jest prawda. - był świadomy, że to jest prawda, ale nie chciał jej przyznać. Niestety prawda jest zazwyczaj dużo boleśniejsza niż kłamstwo, ale trzeba pamiętać, że kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później za nie oberwiemy dwa razy mocniej. Nie warto okłamywać ani innych, ani tym bardziej samego siebie. 

-Jak to nie? Wiem, że może ciężko jest się z tym pogodzić, ale właśnie tak było. To przez to, że zostałam zgwałcona, jestem tu gdzie jestem. 

-Ja to widzę inaczej. Nie wiem jak mam cię przekonać do mojej wersji, ale chcę cię tylko prosić o jedno. Zanim zdecydujesz ostatecznie porozmawiaj jeszcze z Nancy i Harrym. Oni też powinni być przy tej rozmowie. Szczególnie Nancy.  - chłopak chyba się poddał. Z jego twarzy zniknął jakikolwiek cień nadziei, a zaczął malować się na nim ból i smutek. Nie był zły na mnie. Był zły na siebie. Przynajmniej tak mi się wydawało - I proszę przemyśl to wszystko jeszcze raz. Teraz podjęłaś decyzję w emocjach. Prześpij się proszę z tym wszystkim, przegadaj to z Nancy i dopiero potem podejmij decyzję. Proszę. Obiecaj mi to.

-Tyle mogę ci obiecać. Przemyślę, ale nie obiecuję, że moje zdanie się zmieni - swojego zdania byłam pewna, jak niczego innego na świecie. Rodzicie nauczyli mnie, że nie wolno żerować na innych i na wszystko w życiu trzeba sobie zapracować. Warto przyjąć czasami pomoc, ale ja i tak przyjęłam jej już zdecydowanie za dużo. A jeśli jeszcze w grę wchodzi czyjaś krzywda, to tym bardziej wiem, że trzeba się wycofać. Chociaż nie będzie łatwo  - Przemyślę

-Dziękuję 

Siedzieliśmy w kawiarni jeszcze jakieś dwadzieścia minut w zupełnej ciszy. Co chwila tylko było słychać pociąganie nosem przez Nialla. Był kompletnie załamany. Wydaje mi się, że nie tego się spodziewał. Miał obawy, że mogę myśleć, że do nich nie pasuję, ale chyba nie brał pod uwagę tak drastycznych kroków. Ja w pewnym sensie byłam przygotowana na każdy scenariusz, albo chociaż tak mi się wydawało. W końcu nasze milczenie przerwał dźwięk dzwonka. Niby nie widziałam, kto zadzwonił do blondyna, ale po tych kilku krótkich słowach mogłam się domyśleć, że był to Harry "Tak, już po", "Gorzej", "Tak", "Niestety nie", "Próbowałem", "Serio próbowałem. Zresztą sam zobaczysz", "Nie", "Zaraz będziemy". Dalej bez żadnych słów skinieniem głowy Niall poprosił do stolika kelnerkę, zapłacił i gestem ręki pokazał mi, że czas wychodzić. Pierwszy raz poczułam od niego bijący chłód. Jakby całe ciepło i miłość, która zawsze był przepełniony nagle się ulotniły. Mogę pierwszy raz powiedzieć, że się go przestraszyłam. 


***

Gdy tylko otworzyliśmy drzwi, w progu już czekał na nas Harry. Był całkowicie zalany łzami. Zaczął coś do mnie bełkotać, przytulać mnie, ale jedyne, co zrozumiałam, to co chwila powtarzane słowo "błagam". Po chwili chłopak zwrócił się do Niall'a i równie niezrozumiale zaczął na niego krzyczeć. Blondyn szybko złapał go za ramię i zaciągnął do kuchni. Nie mam zielonego pojęcia, o czym tam rozmawiali, ale wydaje mi się, że Niall chciał jedynie trochę uspokoić przyjaciela, by ten nie robił takich scen w mojej obecności. W czasie ich nieobecności zdążyłam jedynie zdjąć kurtkę i buty. Nie weszłam nawet do salonu, tylko po cichu czekałam te kilka minut, aż chłopaki skończą. Zaczęłam powoli układać sobie w głowie różne scenariusze. Może powinnam wyjechać z Londynu? Przecież jak tu zostanę to znając moje szczęście, prędzej czy później i tak na nich trafię. A ciężko mi będzie wtedy udawać, że totalnie się nie znamy. Chociaż z drugiej strony każdy pomyśli pewnie, że jestem jedynie jedną z ich miliona fanek, która miały to szczęście i przypadkowo spotkała swojego idola. Ale może wyjazd z miasta dobrze mi zrobi. Zacznę z totalnie nową kartą. Nie będę miała z nowym miejscem żadnych wspomnień, niczego co ciągnęłoby mnie w dół. Może właśnie tego potrzebuję - całkowicie nowego startu. 

-Mała.  - z moich przemyśleń wyrwał mnie zachrypnięty głos - Co to ma znaczyć? Jak to chcesz od nas uciec? Nie możesz. Po prostu nie możesz - mówił już wolniej i ciszej. Przyciągnął mnie do siebie, tak że zatopiłam swoją głowę w jego klatce piersiowej - Nie pozwalam ci. Rozumiesz? Ja ci zabraniam. 

-Nie możesz mi nic zabronić. Jestem dorosła. - powiedziałam, choć w głębi duszy pragnęłam, żeby on miał taką władzę i mógł zakazać mi wyjazdu. Męczy mnie to, że teraz w mojej głowie żyją dwie Lily. Jedna, która chce zostać i druga, która wie, że zostać nie może.

-A właśnie, że mogę. I jeśli będę musiał to, to zrobię. Ale najpierw powiedz mi proszę, dlaczego? Dlaczego takie głupie myśli przeszły ci przez głowę?  - Harry złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Usiedliśmy naprzeciwko siebie na kanapie w taki sposób, że stykaliśmy się kolanami. Powoli, z wielką gulą w gardle powtórzyłam wszystko to, co wcześniej mówiłam Niall'owi. Mówiłam trochę dokładniej i dodawałam więcej szczegółów, które same zaczęły wpadać mi do głowy. Im dłużej opowiadałam, tym wszystko nabierało większego sensu. Harry słuchał uważnie i nie przerywał. Kręcił jedynie głową w geście zaprzeczenia i z niedowierzania uderzał się ręką w czoło, kiedy coś jego zdaniem było głupie lub zbyt wyolbrzymione. Na jego twarzy malowało się mnóstwo emocji, ale twardo trzymał każdy komentarz dla siebie. Odezwał się dopiero na koniec. - I te wszystkie głupoty same zrodziły się w twojej głowie, czy ktoś ci pomagał? Nie mogę uwierzyć, że naprawdę masz takie złe myślenie o sobie. Nikomu życia nie niszczysz. Mała, jesteś promykiem światła w naszym życiu, a nie piaskiem rzucanym w oczy.

-Próbowałem jej to wyjaśnić. - nad kanapą nagle pojawił się Niall - Jak dla mnie to zmieniasz moje życie na lepsze i nie chcę cię stracić. Ogromnie się cieszę, że cię poznałem i mogłem ci pomóc. Jesteś wspaniałą osobą i cholernie się cieszę, że wzbogaciłaś moje życie. Jednak trochę przemyślałem twoje słowa i zaczynam chyba rozumieć twoje obawy. Ta cała historia, która razem tworzymy jest przedziwna i dość niewiarygodna, ale przecież my wiemy, że jest prawdziwa. Pokręcona, ale nasza. A co do naszych fanów, to nie sądzę, żeby odeszliby od nas, gdyby dowiedzieli się o tym wszystkim, a jeśli by ktoś odszedł to i dobrze. Jeśli ktoś jest obojętny na potrzeby innych nie jest mile widziany w moim życiu. O nas się kompletnie nie boję. - wskazał ręką na zielonookiego - Jedyna osoba, która w tym wszystkim mogłaby ucierpieć, to jesteś ty Lily. - chłopak usiadł na oparciu kanapy między mną a Harrym. - Sami przekonaliśmy jak bolesne mogą być niektóre słowa i jak zmasowana krytyka potrafi zniszczyć psychikę człowieka. Nie raz jej doświadczaliśmy i zdecydowanie nie byliśmy na to gotowi. Wszyscy wiecznie opowiadali nam o sławie, o jej zaletach, o fanach, o samych korzyściach płynących z takiego życia, ale nikt nie wspomniał o ciemnych stronach bycia na świeczniku. Nie odbyło się bez sesji z psychologiem, ale najważniejsza była moc rodziny i naszych wiernych fanów, którzy zawsze nas wspierali i byli po naszej stronie. To dzięki nim wstawaliśmy z łóżek i mieliśmy siłę do działania po ataku hejterów. Boje się, że krytyka, która mogłaby na ciebie spaść, a nie mogę ci obiecać, że jej nie będzie, zniszczy wszystko, co udało ci się do tej pory odbudować. Z mojej strony mogę ci zapewnić, że zawsze będę stał po twojej stronie i będę dla ciebie wsparciem, ale wiem, że nie mogę cię zmusić, żebyś wzięła to na siebie.  -  teraz spojrzał na Harry'ego i kolejne słowa skierował prosto do niego  -  Nie chcę, żeby ten świat ją zniszczył. Nie chcę jej stracić, ale bardziej nie chcę zrobić jej krzywdy. Już i tak za dużo w swoim życiu się nacierpiała. 

-Ale przecież będziemy z nią. Przejdziemy przez to razem. Nie zostawimy jej nawet na chwilę. - Harry próbował jakoś odeprzeć słowa Niall'a, choć chyba w głębi duszy się z nim zgadzał. - Nie pozwolimy jej skrzywdzić.

-Ale nie będziemy mogli z nią być 24 na dobę. Lily zacznie żyć swoim życiem i nie będziemy przecież jej niańczyć, czy ograniczać. Oczywiście jeśli postanowi z nami zostać, co mam nadzieje zrobi, dołożę wszelkich starań, żeby była bezpieczna. Będę dla niej zawsze, kiedy będzie mnie potrzebowała, ale nie zniosę, jeśli ktoś będzie próbował ją niszczyć, a zrobi to, bo my się uparliśmy i kazaliśmy jej zostać. Rozumiesz, o co mi chodzi?  -  jakby ktoś teraz na nas spojrzał z boku, to pomyślałby, że jesteśmy niestabilni emocjonalnie. Dwóch dorosłych facetów i dziewczyna siedzący przytuleni na kanapie i zalewający się łzami. Ja jak już mówiłam nie przejmuję się sobą. W życiu zniosłam już tyle krytyki, obelg i pogardy, że na to jestem już chyba dość odporna. Ja podtrzymuje swoje stanowisko, że szkoda mi chłopaków, szkoda mi ich fanów, których moim zdaniem ich decyzja mogłaby rozczarować. Poza tym nie chciałabym, aby nagle inni bezdomni zaczęli się domagać od chłopaków, że muszą im pomóc, skoro pomogli mi. A uwierzcie mi, że jak w każdym środowisku wśród nas bezdomnych, także zdarzają się nieprzyjemne jednostki, z którymi lepiej nie zaczynać. 

-Chłopaki, nie patrzcie na mnie. Ja sobie jakoś poradzę. Lepiej lub gorzej, ale jakoś przeżyję. Nawet jeśli wrócę na ulicę, to dziękuję wam, że mogłam przeżyć chociaż te kilka tygodni w "normalności". Patrzcie na siebie i swoje dobro. Prawda nie znam waszych fanów, ale z pewnością wy też zostalibyście obrzuceni jadem, a sami mówicie, że ciężko było wam to znieść. Nie chcę kolejny raz narażać was na takie coś. Wiem, że jeszcze czeka mnie rozmowa z Nancy, ale chyba nie zmienię już zdania. Tak jak ci Niall obiecałam, jeszcze to przemyślę, ale jestem już prawie pewna, że tak będzie lepiej. Jest mi cholernie ciężko i smutno, że to koniec, ale no nie oszukujmy się. Wszystko było zbyt piękne i zbyt proste, żeby tak mogło być. Życie w bajce na pewno nie jest mi pisane. Dziękuję, że pokazaliście mi jak można żyć, jak spełnia się swoje marzenia i obiecuję, że nie zaprzepaszczę żadnej z danych mi lekcji. Teraz może wszystko się skończy, ale kto wie, czy jeszcze kiedyś na siebie nie wpadniemy. Dziękuje wam. Jesteście prawdziwymi aniołami. - wtuliłam się w nich najmocniej jak tylko mogłam. Zatopiłam głowę w ich ramionach i chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Żeby te silne, męskie ramiona zawsze były ze mną i chroniły mnie przed złem tego świata. Wiedziałam, że tak nie będzie, ale w głębi duszy cholernie tego pragnęłam. 

-Mam nadzieję, że jeszcze zmienisz zdanie, ale Niall niestety ma  rację. Nie możemy cię do niczego zmusić. Kocham cię mała i pamiętaj, że nawet jak postanowisz odejść, zawsze będziesz mogła do nas wrócić. Twój pokój już zawsze będzie twoim pokojem i nikomu nie pozwolę w nim spać.  -  Harry przyciągnął mnie do siebie, schował swoją głowę w moim ramieniu i delikatnie zaczął głaskać mnie po plecach.  Czułam szybkie bicie jego serca i wciągałam cudowny zapach jego perfum. Czułam się bezpiecznie. Czułam się tak bezpiecznie jak w ramionach taty. - Będę tak strasznie za tobą tęsknił.

-Ja … - zawahałam się lekko. Dawno nie słyszałam tych słów, ani nie miałam okazji ich powiedzieć. Jednak pewnych rzeczy się nie zapomina i kiedy poczułam przyspieszone bicie serca wiedziałam, że mogę to wreszcie szczerze z siebie wydusić - Ja też cię kocham Harry i ciebie Niall. Kocham was jak moją rodzinę, bo jesteście dla mnie jak rodzina. Będę myśleć o was codziennie i tęsknić każdego dnia, ale tak musi być. Nasza bajka musi się tutaj skończyć. Wasza bajka będzie trwać dalej, a ja o swoją będę musiała sama zawalczyć. - Niall ponownie się do nas przytulił i tylko szepnął w moje ucho, że już tęskni i kocha. Rozstania są bolesne. Cholernie bolesne. Szczególnie jeśli niespodziewanie żegnasz się z kimś kogo kochasz. W takim przytuleniu trwaliśmy chyba kilkadziesiąt minut i gdyby nie głośne burczenie w brzuchu Nialla, pewnie nadal tkwilibyśmy w uścisku 

-Ty to naprawdę potrafisz wyczuć moment - blondyn zaśmiał się, kierując słowa do swojego brzucha - Zawsze musisz dodać coś od siebie.


***

Chłopaki namówili  mnie, abym tej nocy została u nich. Nie ukrywam, że byłam mocno zmęczona chociaż wcale nie było jeszcze późno, ale dzisiejszy dzień był tak emocjonujący, a do tego w nocy nawet na chwilę nie zmrużyłam oka. Najpierw burza, potem rozmowa i na koniec śpiewanie na balkonie. Początkowo chciałam wracać do Nancy i z nią porozmawiać, bo jako jedyna jeszcze o niczym nie wiedziała, ale jak się okazało miała w planach dzisiaj zostać u rodziców. Nie miałam więc już argumentu przeciw i musiałam nocować tutaj. Chłopaki postanowili zrobić coś, co nazwali "pierwszym pożegnaniem/pierwszą celebracją zmiany decyzji", bo nadal głęboko wierzyli, że jednak zostanę. Zamówili pizzę, Harry przygotował każdemu z nas po drinku i nakazał iść przebrać się w piżamy. Na mnie oczywiście standardowo, czekały kolejne niespodzianki w mojej garderobie. Nie wiem, który z nich tym razem był na zakupach, ale jeden i drugi ma naprawdę uroczy gust. Wybrałam piżamę z wielkim, brązowym misiem na koszulce i spodnie w małe baryłki miodu. Typowa piżama dla 21-latki nie ma co, choć podjerzem, że Harry i Niall będą mieli piżamki w podobnym stylu. 

Kiedy zeszłam na dół pizza już na nas czekała. Harry w międzyczasie zdążył jeszcze zrobić popcorn, rozłożyć kanapę i naznosić koce i dodatkowe poduszki. Niall i ja zasiedliśmy wygodnie na wyznaczonych nam wcześniej miejscach i odebraliśmy od zielonookiego wszystkie przyskami. Kiedy Harry poszedł się przebierać, my zdążyliśmy wybraliśmy trzy filmy na wieczór  i wysypać połowę popcornu. Potem oczywiście Harry miał do nas o to pretensje, ale obiecaliśmy mu, że sami to posprzątamy i wcale nie będzie miał dodatkowej roboty. Chwilę jeszcze się podąsał, ale jak zobaczył, że jako pierwszy film wybraliśmy "Króla Lwa", chyba nam ostatecznie wybaczył. Zapowiadał się naprawdę miły wieczór, bo wspólne śpiewanie piosnek z Disney z nimi to sama przyjemność, choć za tą nocą kryła się smutna, nowa rzeczywistość. 


***

-Zasnęła? 

-Tak, śpi już z dobrą godzinę. Ten dzień był dla niej męczący.  - popatrzyłem na dziewczynę i delikatnie, tak aby jej nie obudzić, odgarnąłem kosmyk włosów z jej czoła - Będzie mi jej brakować, wiesz? 

-Nie tylko tobie. Jak nagle się pojawiła, tak nagle chce zniknąć. 

-Nie spodziewałam się, że uda mi się jeszcze kiedyś tak szybko do kogoś przywiązać.

-Dla mnie to też niespodziewane, ale cieszę się, że postąpiliśmy tak, jak postąpiliśmy. Nie wyobrażam sobie tego, że moglibyśmy ją wtedy zostawić.

-Gdybyśmy ją zostawili, to nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia. Jest taka drobna i krucha. Taka mała osoba, a zajmuje tyle miejsca w moim sercu. A przecież sam wiesz, jaki jestem i wcale nie tak łatwo jest zdobyć moje bezgraniczne zaufanie. Nie chcę, żeby zniknęła. Będę za nią cholernie tęsknić. To dziwne, ale naprawdę ją kocham, ty chyba zresztą też prawda?

-Tak, ale ja kocham ją inaczej. Znamy się nie od dziś i mnie nie oszukasz. - spojrzałem na przyjaciela pytająco, a moje serce zabiło tysiąc razy mocniej  -  Obserwuje cię już od jakiegoś czasu i widzę jak na nią patrzysz. Nie bój się. Ja ją kocham tylko jako siostrę. 



_____________________________

Nie wiem czemu, ale postanowiłam wrócić. Wiem, że minęło zdecydowanie za dużo czasu, żeby ktoś to czytał, ale sprawia mi to ogromną przyjemność. Staram się pisać tę historię tak dokładnie i powoli rozwijać wątki, co mam nadzieję, jest w porządku. Wiem mniej więcej jakie będzie zakończenie całości, ale środek póki, co nawet dla mnie samej jest nadal tajemnicą. Mam jedynie plan na najbliższe 2/3 rozdziały. 




sobota, 15 września 2018

Polecane blogi

Jak może zauważyliście (a jeśli nie to właśnie was informuję) powstała zakładka POLECANE BLOGI. Jeśli ktoś z was prowadzi bloga i chciałby, żeby znalazł się on w tej zakładce, to proszę o podanie linku do bloga w komentarzu w zakładce (LINK) oraz o krótką informację o blogu. Nie obiecuję, że dodam każdego bloga (zastrzegam sobie prawo do subiektywnej oceny).

Krótkie wyjaśnienie

Wiem, że bardzo irytujące jest, kiedy rozdziały nie pojawiają się regularnie. Zdaję sobie z tego sprawę, ponieważ sama czytam wiele blogów i denerwuję się, kiedy muszę zbyt długo czekać na nowy post.
W moim życiu ten blog i to opowiadanie są jedynie hobby. Lubię to robić, ale wiem, że są rzeczy ważniejsze. Czasami muszę po prostu zostawić pisanie na rzecz np. nauki. Od razu mówię, że rozdziały nie będą pojawiać się regularnie, ale nie chce usuwać ani zawieszać bloga.

Pisanie moich rozdziałów jest zazwyczaj lekko skomplikowane. Nie jestem w stanie napisać rozdziału w jeden dzień, ponieważ zazwyczaj po pierwszych godzinach pracy powstaje jedynie szkic rozdziału. Potem zostawiam go na jakiś czas (czasami jest to kilka godzin, czasami nawet dni), żeby następnie przeczytać go fragment po fragmencie i dodać do tego szkicu więcej realizmu i emocji. W ten sposób z tekstu długiego na ok. 2 strony A4 robi się ok. 4 stron A4. Ale to nie koniec pracy. Po tej wstępnej obróbce znowu robię sobie przerwę, żeby później "na świeżo" spojrzeć jeszcze raz na rozdział. Wtedy też ZAWSZE mam mnóstwo zmian. Zazwyczaj staram się też rozwinąć myśli bohaterki, ponieważ nie chce, żeby ta historia była płytka i przewidywalna. I wtedy po raz kolejny wydłuża się wpis. Zanim opublikuje rozdział czytam go kilka lub nawet kilkanaście razy i naciskam przycisk "OPUBLIKUJ" dopiero wtedy, kiedy nie widzę nic, co mogłabym jeszcze ulepszyć. (chociaż zdaję sobie sprawę, że wy możecie znaleźć jeszcze dużo takich rzeczy - o tym też mi piszcie.) Na czas pisania rozdziału wpływa również wena i czas.

Na ten moment mam już plan na kolejnych kilka rozdziałów (oczywiście plan na ogólny zarys bloga był już zanim opublikowałam prolog). Chodzi mi o to, że dokładnie wiem, co wydarzy się w najbliższych rozdziałach. Musicie też wiedzieć, że w trakcie prac nad blogiem zmienia się wiele rzeczy i często sama zmieniam moje plany odnośnie losów bohaterów (wydaje mi się, że plan pierwotny był np. zbyt oczywisty).

Mam nadzieję, że jakoś ze mną wytrzymacie i od czasu do czasu będziecie wpadać na mojego bloga.
Miłego czytania!

piątek, 14 września 2018

ANKIETA

Jeżeli wpadnie tu ktoś, kto chciałby zostać częścią bloga, czyli jego czytelnikiem, to byłoby mi niezmiernie miło, gdyby odpowiedział mi w komentarzu na ważne pytanie.

WOLISZ CZĘSTSZE, ALE KRÓTSZE ROZDZIAŁY, CZY RZADSZE, ALE DŁUŻSZE ROZDZIAŁY???

Piszcie w komentarzach jak wolcie. 

Informacja!

Mam teraz (wreszcie) trochę czasu. Nie dużo, bo już za parę tygodni niestety będę znowu wrzucona w wir pracy. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby w tym czasie opublikować dla was jeszcze jakieś rozdziały.
Prace nad rozdziałem dwunastym już rozstały rozpoczęte.
Mam nadzieję, że nie będę z nim miała tyle kłopotów, co z rozdziałem 11, który usunął mi się trzy razy (dwa razy w momencie, kiedy był już cały skończony i nanosiłam tyle ostatnie poprawki).
Życzcie mi powodzenia!
Miłego dnia

wtorek, 14 sierpnia 2018

Rozdział jedynasty



PRZECZYTAJ INFORMACJĘ POD ROZDZIAŁEM 
_____________________________________________________


Kiedy zostałam znowu sama, zaczynało dopiero świtać, ale nie poszłam już spać. Przez chwilę siedziałam jeszcze otulona kołdrą i wpatrzona w uginające się lekko od wiatru drzewa. Pewnie gdybym przytuliła głowę do miękkiej poduszki i przykryła się szczelnie, udałoby mi się zasnąć, szczególnie, że tej nocy nie zmrużyłam okna nawet na chwilę. O dziwo w tym momencie nie czułam zmęczenia, choć zapewne za parę godzin będę na siebie zła, że jednak nie wykorzystałam tych paru godzin na sen.
 Czasami lubię wstać z łóżka, kiedy jeszcze nawet przyroda dobrze się obudziła. Tak naprawdę to mieszkając na ulicy rzadko miałam możliwość budzić się w łóżku, a wstawanie wczesnym świtem, było zazwyczaj nieodłącznym elementem życia bezdomnego. Przyznam jednak, że obserwacja, rozpoczynającego się dnia i zarazem całego budującego go życia, jest niesamowicie piękna i budującą. Nie do końca jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, ale jest to dla mnie swego rodzaju zastrzyk pozytywnej energii. Żyjąc bez dachu nad głową, warto jest znaleźć w tym podłym świecie jakieś pozytywne aspekty. Dzięki nim jest się w stanie jakoś przetrwać najbliższy dzień. Zawsze mówiłam sobie, że to jest mój przywilej. Przecież mało kto, mieszkający w szczelnie zamkniętym na noc domu, jest świadomy jakie piękne mogą być poranki. Nie znają tak dobrze śpiewu ptaków, nie wiedzą,  o której godzinie zaczynają poranny koncert świerszcze, kiedy kwiaty otwierają swoje kielichy,  albo o której przejeżdża podmiejskimi uliczkami samochód z piekarni, za którym ciągnie się niesamowity zapach świeżego pieczywa. To wszystko składało się na prawie każdy poranek, który ja mogłam podziwiać. Czasami naprawdę wszystko zależy od tego, jak spojrzymy na świat. Wiem, że nie zawsze jestem optymistką, ale czasami sama próbuję się mobilizować do pozytywnego myślenia, bo kto inny ma to zrobić?

Nie da się też ukryć, że dodatkowo na moją "bezsenność" wpłynęło jeszcze to, co miało wydarzyć się za parę godzin. Tak , chodzi o spotkanie i rozmowę z Niall'em. To już, a może jednak dopiero dzisiaj dowiem się, o co tak naprawdę w tym wszystkich chodzi. Jaka jest przyczyna tej całej sytuacji i jaka jest cała prawda. Boję się trochę jej poznać, bo sama nie wiem jak na to wszystko zareaguję, ale jestem świadoma, że odkładanie tego w nieskończoność, wcale nie jest dobrym pomysłem. To musi zostać wyjaśnione dzisiaj i nie możemy już tego odwołać. Już i tak odwlekamy to zdecydowanie za długo. Mam wrażenie, że z każdym dniem coraz ciężej jest się mu przyznać do prawdziwego ja, a mi poznać prawdę.


***



Powoli wygrzebałam się z łóżka, wsunęłam bose stopy w cieplutkie kapcie, które zostały mi przypisane razem z pokojem, zarzuciłam na ramiona puszysty koc i wyszłam na taras. Stanęłma na środku balkonu, opierając się jednocześnie o przepięknie wyrzeźbioną, czarną balustradę i zaczęłam z zachwytem podziwiać budzącą się do życia przyrodę. Ogród chłopaków prezentował się znakomicie. Cała posesja była otoczona średniej wysokości tujami, co świadczyło, że Niall i Harry nie mieszkali tu zbyt długo. W prawym rogu znajdowała się nowoczesna, białą altanka, przygotowana na dość spore spotkania. To co najbardziej mnie w niej urzekło to małe, kuliste lampki, które otaczały całą konstrukcję. Teraz może ciężko jest je nawet dokładnie zobaczyć, ale wieczorem tworzą w tym miejscu niesamowity klimat. Do altanki prowadziła wąska, delikatnie kręta ścieżka, wyłożona jasnymi kamieniami, która łączyła się z niewielkim tarasem, ozdobionym licznymi roślinami, drewnianą ławeczką oraz identycznymi lampkami jak te na altance. Większą część ogrodu zajmowała natomiast idealnie przystrzyżona i nienaturalnie zielona, jak na tą porę roku, trawa. Gdzieniegdzie można było tylko zauważyć płaty gołej ziemi, oddzielonej od trawnika małymi, biało-szarymi kamieniami, przygotowanej zapewne na wszelkiego rodzaju kolorowe kwiaty. Ze zdjęć, które miałam przyjemność zobaczyć na dole, wywnioskowałam, że wiosną i latem jest tu jeszcze piękniej, dlatego już nie mogę się doczekać, aż zobaczę to arcydzieło w pełnej okazałości. Podobno za kilka miesięcy ciężko będzie mi zauważyć z tego miejsca altankę, która obecnie jest najbardziej rzucającym się w oczy punktem ogrodu, ponieważ zostanie ona zasłonięta przez pnące się wysoko czerwone i różowe róże. Gdyby ktoś pokazał mi ten dom, zanim poznałam jego właścicieli, uznałabym, że należy on do małżeństwa w średnim wieku - pracujący mąż, zarabiający na tyle dużo, że jego żona może całymi dniami zajmować się wystrojem i pielęgnacją domu oraz ogrodu. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że mieszka tu dwóch młodych chłopaków. A zresztą, kto by tak w ogóle mógł pomyśleć?


Stojąc tak w zupełnej ciszy, wpatrując się w uśpione jeszcze podwórko, słowa starych piosenek same zaczęły wydobywać się z moich ust. Nadawały one całej sytuacji jeszcze bardziej spokojny, melancholijny, a może nawet tajemniczy klimat. Śpiewałam z głębi serca, cichutko, aby nie obudzić reszty domowników, ale jednocześnie niezwykle emocjonalnie. Chciałam dać upust temu wszystkiemu, co się we mnie kłębiło już od dłuższego czasu. Oczywiście do pełni szczęścia brakowało mi jedynie gitary, możliwości szarpnięcia strun i tego pięknego dźwięku, choć wiedziałam, że w obecnej sytuacji i tak nie mogłabym jej użyć. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za śpiewaniem, za muzyką, za dzieleniem się pasją z innymi. Jeszcze kilka miesięcy temu nie uwierzyłabym, że moje życiowe priorytety ulegną tak diametralnej zmianie, że odstawię muzykę na dalszy plan. Może brzmi to tak, jakbym całkowicie z niej zrezygnowała lub jakby przestała być ona dla mnie ważna, ale wcale tak nie jest i nigdy nie będzie.  Jeszcze nie tak dawno temu była ona dla mnie źródłem dochodów, czymś dzięki czemu byłam w stanie żyć z dnia na dzień. Zawdzięczałam jej to, że żyję, że lepiej lub gorzej utrzymuję się ciągle na powierzchni, że nie tonę. Po wylądowaniu w szpitalu wszystko uległo całkowitej zmianie, na którą czekałam, ale której się w tamtym momencie kompletniej nie spodziewałam. Teraz z jednej strony chciałabym wrócić do mojej starej "pracy", bo była ona ogromną i nieodłączną częścią mnie, ale z drugiej wiem, że teraz mam znacznie większe szanse na odbicie się od dna. Jestem też świadoma, że gdybym odrzuciła pomoc Nialla i Harry'ego, już nigdy mogłabym nie mieć okazji, by  chociaż spróbować, samodzielnie stanąć na nogi. Z tego właśnie powodu muszę się teraz skupić na nowej pracy i w dużym stopniu przyhamować z muzyką. To jest właśnie ten "drugi plan", na który została ona zrzucona. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś wrócę do niej wrócę, do wyrażania kłębiących się we mnie emocji poprzez śpiew i grę. Nie wiem jeszcze sama, czy znów zacznę grać na ulicy, czy może ograniczę się do występów dla samej siebie, ale póki co muszę ustabilizować porządnie moje życie.  Jeśli mam taką szansę, to chce mieć pewność, że już nic nigdy nie spowoduje, że ponownie wyląduje na dnie. Mam nadzieję, że tym razem mi się uda, przecież początek mam bardzo dobry. Oczywiście nie ukrywam, że marzy mi się wrócić do muzyki na "pełny etat". Chociaż to raczej zgubne i mało realne marzenia.
Wszystkie te myśli, marzenia, tęsknoty wylewałam z siebie potokiem rytmicznych, spokojnych i przepełnionych emocjami słów.

***


  -Cześć mała.   -    wzdrygnęłam, gdy usłyszałam  dźwięk  przesuwanej zasłonki i lekko zaspany, zachrypnięty głos.   -  Widzę, że nasz skowroneczek już nie śpi, a mieliśmy się spotkać dopiero na śniadaniu      -   Odwróciłam głowę, nie odrywając podpartych łokci od barierki i ujrzałam trzęsącego się z zimna, rozczochranego chłopaka      -     Nie bój się, to tylko ja. Obudziłem się przed chwilą i otworzyłem okno u siebie w pokoju. Zobaczyłem, że stoisz na balkonie, w sumie to bardziej usłyszałem, ale no nie ma zbytnio różnicy.    -    obdarzył mnie uśmiechem, chyba w ramach przeprosin, za to, że mnie wystraszył      -    Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że pozwoliłem sobie wejść bez pytania, ale drzwi były otwarte, a ja nie chciałem ci przerywać.  -  chłopak podszedł bliżej, choć niska temperatura i brak ciepłego odzienia ewidentnie nie przypadły mu do gustu. Mocno się skrzywił i zaczął pocierać dłońmi swoje ciało, w celu ogrzania.

-Cześć Harry, no pewnie, że nie. Przecież to twój dom. Masz prawo wchodzić kiedy chcesz i gdzie chcesz. Nie mogę ci tego zabronić.  -  stanęłam na przeciwko bruneta i automatycznie rozbiło mi się go żal. Chłopak zdecydowanie wcześniej nie przemyślał sowjej decyzji o wyjściu na dwór. Biedaczek zamarzał na moich oczach.

-Tak , zgadzam się, to jest mój dom, ale TWÓJ pokój.    -   specjalnie zaakcentował jedno słowo, aby dać mi do zrozumienia, że to ja mam prawo decydowania o tym pomieszczeniu.   -   To też jest teraz twój dom. Pamiętaj o tym. - spuściłam lekko głowę w dół i mimowolnie się uśmiechnęłam. W dalszym ciągu nie byłam w stanie uwierzyć, kiedy ktoś zwracał się do mnie słowami "to jest TWÓJ dom, to jest TWÓJ pokój, to TWOJE nowe życie". To wszystko brzmi tak absurdalnie. Jak to ja mam swój pokój? Jak to ja mogę nazywać czyjś dom MOIM domem?   -  Jesteś domownikiem, który ma takie same prawa w tym domu jak każdy inny domownik.

 - Choć tu do mnie  -  wyciągnęłam do niego rękę, ustępując mu jednocześnie trochę miejsca pod kocem. Nie wiedziałam zbytnio jak mam odpowiedzieć na słowa bruneta, więc uznałam, że podziękowania w formie podzielenia się kocem, będą dobrym pomysłem.  -   Bo mi się jeszcze przeziębisz   -   chłopak wcale się nie wahał, tylko szybko szczelnie się okrył, dbając też o to, aby nie zabierać mi ani grama ciepła.

-No już zacząłem się bać, że mi tego nie zaproponujesz   -   szturchnęłam go lekko w bok, na co on zareagował śmiechem   -   No co, przynajmniej jestem szczery   -   no nie da się ukryć: szczery i bezpośredni.   -   A jak jesteśmy już przy szczerości, to masz niesamowity głos. Masz jeszcze coś w repertuarze? Chętnie bym posłuchał.   -   spojrzał na mnie z zaciekawieniem w oczach.

-Dziękuję. Chociaż nie uważam go za nic specjalnego. Zwykły, pospolity jakich pewnie pełno w Londynie.  -  machnęłam teatralnie rękoma, ale lekkie rumieńce zaczęły pojawiać się na moich policzkach.

-Tu się z tobą nie zgodzę. Słyszałem naprawdę wiele londyńskich i też  nielondyńskich głosów  i zdecydowanie nie powiedziałbym, że twój należy do pospolitych. Moim zdaniem ma w sobie coś innego, coś co zwraca na siebie uwagę i sprawia, że słucha się ciebie naprawdę  z ogromną przyjemnością   -   moja twarz z lekko różowej zrobiła się momentalnie czerwona. Ludzie często komplementowali mnie, gdy grałam na ulicy, ale takie słowa z ust bliskiej mi osoby wywołują znacznie więcej emocji. Szczególnie jeśli brzmią one właśnie tak. Nigdy nie byłam osobą o wysokim poziomie własnej wartość. Przyjmowałam komplementy, ale nigdy w nie nie wierzyłam. Uważałam, że ludzie mówią tak tylko z grzeczności, bo takie są przyjęte normy. Każdy z nas nie raz mówił drugiej osobie coś miłego, co niekoniecznie było zgodne z prawdą. Robimy tak, tylko dlatego że nie chcemy nikogo urazić. I właśnie w ten sposób odbieram większość pochlebnych słów, kierowanych do mojej osoby.


-  Bez przesady. Naprawdę nie ma się czym zachwycać.   -   odpowiedziałam krótko   -   A co do repertuaru to tak, mam, ale może przedstawię go innym razem?  -  jestem pewna, że gdybym tylko wiedziała, że jestem obserwowana, natychmiast bym przerwała. Mimo, że słyszały mnie już setki, a może nawet tysiące osób, nadal mam blokadę "wystąpić"przed Nancy, Harrym, czy nawet Niall'em, z którym miałm już przyjemność mieć mały koncercik.     -   I mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale trochę zniszczyłeś mi atmosferę na śpiew. Jak już jesteśmy dla siebie tacy szczerzy.   -   ponownie lekko szturchnęłam Harry'ego łokciem i szeroko uśmiechnęłam   -   Kiedy śpiewam często lubię być sama. Muzyka to dla mnie wyrażanie emocji, a to co siedzi we mnie wolę zostawić tylko dla siebie.

-Nie przesadzam. W ogóle jeśli chcesz, mogą sobie pójść?   -  czyżbym go jednak lekko uraziła i skrzywdziła jego wielkie, męskie ego? Komuś mogłaby przeszkadzać jego obecność? Niemożliwe, a jednak.  Nie chce przy nim teraz śpiewać, ani śpiewać ze świadomością, że on może stać za drzwiami i mnie podsłuchiwać. Jeśli chce być sama i tego mi potrzeba, to mam prawo o tym mówić i w jakimś stopniu tego oczekiwać. Chociaż teraz niekoniecznie chce, żeby Harry już sobie poszedł. Tak naprawdę to nawet się cieszę, że w tym momencie ktoś tu ze mną jest. Może nie raduje mnie fakt, że słyszał mnie, ale chyba przyszedł w dobrym momencie. Samotność - szczególnie w moim przypadku - należy dawkować.

-Nie, nie. Zostań, proszę. Po prostu są takie chwile kiedy chce śpiewać tylko dla siebie    -    "lub dla osób, których nie znasz i już nie poznasz" dodałam w myślach. Mimo, że ostatnimi czasy coraz rzadziej wspominam rodziców, w takim momencie jak ten zawsze będę do nich wracać. Nie ważne, czy będzie rok czy dwadzieścia lat od naszego ostatniego spotkania. Muzyka była czymś, co nas łączyło, co sprawiało, że byliśmy tak cudowną rodziną. Nawet jeśli mama, nigdy nie udzielała się bezpośrednio w tworzenie utworów, zawsze nam we wszystkim towarzyszyła. Można powiedzieć, że byłą naszą największa i najwierniejszą fanką. Stojąc na balkonie i obserwując pusty ogród, gdzieś w głębi serca buduje się we mnie nadzieja, że zaraz ich zobaczę, że jeśli usłyszą mój głos, przyjdą posłuchać. Jak zwykli to robić. Może to głupie, ale próba wyobrażenia sobie takiej sytuacji, jest dla nie swego rodzaju lekarstwem. Dla kogoś mogą to być jedynie idiotyczne wymysły, ale ja w ten sposób staram się przedłużyć pamięć o nich, wplatając ich w najświeższe wspomnienia. Jest to pewnego rodzaju oszustwo samego siebie, ale jeśli pomaga, to czy muszę z tego rezygnować?  -  Rozumiesz, co mam na myśli?

 -Tak, zdecydowanie.   -   chłopak popatrzył mi w oczy, jakby próbując w ten sposób wczytać z nich, co skłoniło mnie do tak refleksyjnego poranka. Nic z tego kolego. Zmusiłam się do delikatnie sztucznego uśmiechu i szybko odwróciłam wzrok.    -    Ja też czasami wolę być sam ze sobą. Wtedy zdecydowanie łatwiej jest zebrać myśli.

 -A jeśli mogę spytać, dużo słyszałeś?   -   nie ukrywam, że trochę się obawiałam, ile udało mu się zaobserwować. Bałam się, że widział, spływające po moich policzkach pojedyncze łzy, kiedy śpiewałam wyjątkowo ważną dla mnie i dla moich rodziców piosenkę. Wolałabym, żeby to zostało jednak głęboko schowaną i wyłącznie moją tajemnicą. Może kiedyś się przed kimś otworzę i ktoś pozna moje wnętrze, ale na ten moment nie darzę jeszcze nikogo takim zaufaniem.

 -Niezbyt, nawet nie słyszałem całego ostatniego utworu, ale to mi wystarczyło, aby poznać, że masz bardzo mocny głos o niesamowitej i rzadko spotykanej barwie.  Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że ci przerwałem?  Wyglądałaś na zadumaną i smutną. Mam nadzieję, że dałaś sobie już spokój z tym, o czym rozmawialiśmy wieczorem?   -  A no tak, kasa. Jeszcze nie wpadałam na żaden genialny pomysł, ale wiem, że uda mi się jeszcze przekonać chłopaków do moich racji. W odpowiedzi na pytanie pokiwałam jedynie przecząco głową. Jeśli mamy jeszcze o tym rozmawiać to tylko w obecności Nialla    -  To dobrze, ale pamiętaj, że jeśli coś się dzieje, to zawsze możesz na mnie liczyć. Podobnie z resztą jak na Nialla czy Nancy.    -    Wiem, że mogę im powiedzieć o wszystkim i jeśli tylko o to poproszę, nie zdradzą żadnej mojej tajemnicy, ale nie chce. Nie chce żeby w tym momencie dowiedzieli się kim jestem. Chociaż zdaję sobie sprawę, że są świadomi, że moje życie przez ostatnie lata nie było usłane różami, ale sama nie umiem się jeszcze przed nimi do tego tak po prostu przyznać. Chce to trzymać dla siebie, bo boję się ich reakcji. Nie wiem, co zrobią, kiedy poznają całą moją historię.

 -Wybaczę, w sumie to i tak chciałam już kończyć. Nie jest zbyt ciepło, a jakoś nie uśmiecha mi się znowu wracać do statusu "chorej".    -    na samo wspomnienie o szpitalu i o wszystkim, co przeszłam przez ostatnie miesiące zrobiło mi się słabo. To były bardzo traumatyczne przeżycia i za żadne skarby świata nie chciałabym do tego wracać. Zawsze jednak próbuję sobie wytłumaczyć, że tak właśnie miało być, że gdyby nie to, nie poznałabym chłopaków, nie dostałabym takiej szansy. Gdyby nie to nie stałabym teraz na pięknym tarasie, w pięknym domu, gdzie mogę w każdej chwili ukryć się przed przeszywającym mnie zimnem.


-No pogoda to raczej nam nie sprzyja, ale z drugiej strony gdybyś mi się teraz przeziębiła, nie wypuściłbym cię od nas z domu, dopóki byś się nie wykurowała. A to oznacza, że wreszcie miałbym z kim porozmawiać, bo ostatnio na mojego współlokatora liczyć nie mogę.

-Czy ja dobrze zrozumiałam? Czy chesz mnie rozchorować dla własnych korzyści? I ja miałam z wami zamieszać? Po moim trupie - choć to powiedzenie było może w tej sytuacji mało trafione, tupnęłam mocno nogą i odwróciłam się od chłopaka na tyle, na ile pozwalał nam na to nasz wspólny koc

-Uważaj, bo sobie jeszcze nóżkę złamiesz. - Harry ewidentnie wyśmiał mój bardzo poważny i wcale nie przerysowany foch  -  No nie ukrywaj, że marzysz, aby być leczoną przez takiego lekarza jak ja       -    gwiazdorsko zarzucił swoje włosy do tyłu. Zawsze się zastanawiałam skąd w nim tyle pewności siebie. Może jest jedynakiem, oczkiem w głowie całej rodziny? Pewnie tak, ale ze mną nie będzie miał tak łatwo. Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i szybkim ruchem zerwał mi koc z ramion. Podbiegł na drugi koniec balkonu i zaczął się głośno śmiać,  otulając się jednocześnie bardzo szczelnie kocem. Lodowate powietrze w mgnieniu oka otoczyło mnie z każdej strony, co chyba pozwoliło mi na trzeźwe myślenie i stworzenie szybkiego planu zemsty.  Spojrzałam na niego z udawanym przerażeniem w oczach i zaczęłam się trząść z zimna. Chłopak natychmiast spoważniał i zaczął przepraszać nakładając na mnie z powrotem koc. Postanowiłam wykorzystać sytuację - szybkim ruchem wyrwałam mu nakrycie z rąk i wbiegłam do domu zamykając za sobą drzwi tarasowe. I kto się będzie teraz śmiał? Patrząc na mocno zdezorientowanego chłopaka, z ogromnym bananem na twarzy  uchyliłam tylko okno, żeby mógł mnie usłyszeć. 


-No jakby ci to powiedzieć, NIE. I nie sądzę, żeby znaleźli się jacyś chętni  -  próbowałam go jakoś utemperować, ale w jego przypadku to dawało jedynie odwrotne skutki   -  Lekarz, który wyziębia swoich pacjentów, żeby móc z nimi spędzać czas, kiedy mu się nudzi. Nie sądzisz, że brzmi to trochę yyy… dziwnie i mało profesjonalne? - pokiwał przecząco głową i uśmiechnął się lekko tajemniczo

-Oj, byś się zdziwiła, jak długie miałbym kolejki. - zaraz ktoś tu mi utopi się w oceanie samozachytu, tylko nie wiem, czy będzie miał go kto ratować. Z pewnością nie ja!

-Chyba w snach kolego.  - chłopak znowu zaczął się trząść z zimna, ale jeszcze nie zmierzałam go wpuścić do domu. Niech trochę pocierpi, to może zobaczy, że nie jest jakąś gwiazdą, za którą latają miliony lasek.

-Raczej nie, koleżanko. Jeszcze dużo o mnie nie wiesz.  Jeszcze wiele nie wiesz.  -  Zadufany w sobie i cholernie tajemniczy, czy jest gorsze połącznie faceta? I kiedy on wreszcie przestanie w kółko powtarzać mi to samo zdanie? Przecież to samo mówił mi wczoraj wieczorem. Naprawdę nie musi a każdym kroku przypominać mi, że nie wiem o nim zbyt wiele.

-To mnie oświeć.  -  skoro nadal nie poznałam go na tyle dobrze, by móc wysuwać jakiekolwiek wnioski odnośnie jego osoby, chyba najlepszą rzeczą byłoby mnie trochę głębiej wprowadzić w ich życie? Nie chcę być jednak niegrzeczna i zbytnio się narzucać, ale czasami takie zdania, jak to wypowiedziane przed chwila przez Harry'ego, dają mi do zrozumienia, że ja naprawdę nie mam zielonego pojęcia z kim spędzam tyle czasu i komu postanowiłam zaufać. Jaką mam pewność, że nie chcą mnie tylko wykorzystać? A może jestem im potrzebna w jakimś czarnym interesie, bo niby skąd mają tyle kasy na wszystko? Może chcą mnie w jakiś sposób wykorzystać? Wiedzą, że nie mam dokąd iść,  a co za tym idzie, nie mam tu żadnej rodziny. Oznacza to, że nawet gdyby coś mi się stało, nikt nie będzie mnie nawet szukać. Może trochę zaczynam dramatyzować i panikuje, ale w mojej sytuacji to jest raczej zrozumiałe prawda?

-Teraz nie.   -  nie, to nie. Wiem, że nie mogę się im narzucać. Nie mam prawa ich wypytywać. Tylko proszę, niech nie katują mnie dodatkowo słowami, utwierdzającymi mnie w przekonaniu, że zbyt lekkomyślnie im zaufałam.

-Rozumiem, ale mam nadzieję, że kiedyś się dowiem.  -  a nawet ogromną nadzieję.

-Tak, sądzę nawet, że szybciej niż się tego w ogóle spodziewasz. Nie martw się nie zostawimy cię bez żadnej informacji. Musisz być cierpliwa i tyle.     -   Mała wskazówka jak rozbudzić wyobraźnię u dziewczyny. Powiedzieć jedno zdanie, które jednocześnie odpowiada na jej pytanie i otwiera kilka nowych drzwi, za którymi czają się same niewiadome. Już chyba wiem, nad czym będę myślała cały Boży dzień. Jak mnie to już wszystko męczy. Cierpliwość zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. I chyba nigdy nie będzie.    -    A teraz skoro odpowiedziałem ci na pytanie, możesz mnie już wpuścić do domu?    -  zrobił maślane oczka i przykleił się do szyby, ale ja udawałam niewzruszoną    -   A no tak. Zapomniałem dodać, że jeśli ja się rozchoruję, to ty i tak nie będziesz mogła wyjść z naszego domu, bo ktoś przecież będzie się musiał, mną opiekować.   -   po tych słowach natychmiast otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka. Zarzuciłam na niego koc, a sama ubrałam się w wiszący na drzwiach szlafrok.   -   No widzisz, już zaczynasz o mnie dbać. Kilka słów i jesteś moja.

-Oj nie bądź siebie taki pewny. Zrobiłam to jedynie dla WŁASNYCH korzyści. Nie mam ochoty cię niańczyć. Już jako zdrowy jesteś mega irytujący, a co będzie jeśli będziesz przeziębiony. Chyba raczej wolę tego nie wiedzieć.

-Oj już nie bądź taka wredna. I tak wiem, że mnie lubisz  -  złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie tak, że wylądowałam w jego ramionach. Przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czubek głowy.  -  Mała, złośliwa Lily. Kto by pomyślał, że taka wredotka z ciebie?  -   pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów i zrobił unik przed moim kolejnym szturchnięciem go w bok   -  Chodź złośnico. Zapraszam cię na lekcje gotowania z Harrym Styles'em. Chciałaś mały kurs, więc to chyba najlepsza pora, żeby go zacząć. Zrobimy reszcie śniadanie.  -   Po tych słowach stanęłam jak wryta. Miałam nadzieję, że się przesłyszałam, albo że to tylko sen. Dobrze pamiętam mój pierwszy dzień w pracy, kiedy to Natalie próbowała mi wmówić, że ustaliłam sobie warunki jedynie dzięki znajomością. Wypierałam się tego, że znam jakiegokolwiek Stylesa. Nie mogę powiedzieć, że kłamałam, bo naprawdę byłam głęboko przekonana, że nigdy nie spotkałam nikogo o takim nazwisku. Łącząc ze sobą te dwie historie, coraz bardziej zaczynam się zastanawiać kim do cholery są Niall i Harry? "Tacy ludzie jak Styles zawsze mają w życiu łatwiej" - próbowałam sobie odtworzyć w głowie sytuację sprzed kilku tygodni i jakoś wpasować te słowa w życie chłopaka. Czym oni się zajmują? Kim są? U kogo ja do cholery
mieszkam?


***RETROSPEKCJA***


- Musisz mnie z kimś mylić. Nie znam nikogo, kto nazywałby się Styles.

-No nie udawaj, że nie wiesz o kim mówię. Naprawdę nie jestem aż tak głupia za jaką mnie uważasz. Takie jak ty zawsze wywyższają się i myślą, że przez swoje kontakty stały się jakimś cholernym bóstwem. No cóż, chciałabym cię uświadomić, że się mylisz. Nadal jesteś nikim. - blondyna, która za pierwszym razem przywitała mnie chyba najbardziej czule i mile, teraz jakby całkowicie zmieniła nastawienie do mnie. Tylko czemu? Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, o co dokładnie jej chodzi, mówiąc "takie jak ty"?


***

- Na sto procent wykorzystałaś to kim jest i tylko dlatego tu jesteś. Inaczej nasza szefowa nie poszłaby na twoje chore warunki. Tacy ludzie jak Styles zawsze mają w życiu łatwiej, ale i otaczają się fałszywymi ludźmi, żerującymi na ich sukcesie. - jak mogłam wykorzystać kogoś, kogo nigdy nie miałam okazji nawet poznać? Nigdy nie rozmawiałam z żadną osobą, którą możnaby zakwalifikować do grupy ludzi, opisywanej przez dziewczynę, więc tym bardziej czuję się zdezorientowana



 ***





Zeszliśmy do kuchni, gdzie Harry nakazał mi usiąść na stołu i bacznie obserwować jego poczynania kuchenne. Powiedział, że na pierwszej lekcji jeszcze nie mogę niczego dotykać. Mam prawo jedynie patrzeć i ewentualnie próbować szykowanych dań, o ile mi na to pozwoli. Przypatrując się krzątającemu się Harry'emu, który bezskutecznie szukał jakiegoś przepisu, postanowiłam skorzystać z okazji.

- Harry   -  nadal wstrząśnięta tym, co usłyszałam, zwróciłam się do chłopaka  -  Wiem, że to będzie dziwne, co teraz powiem.   -   wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić  -  Nigdy nie mówiłeś mi wcześniej swojego nazwiska. Przedstawiłeś mi się po prostu Harry.    -  chłopak popatrzył na mnie badawczo i gestem ręki dał mi do zrozumienia, że powinnam kontynuować moją wypowiedź  -  Ale dzisiaj zdałam sobie sprawę, że już nie pierwszy usłyszałam twoje  nazwisko.  Nie widziałam, że chodzi o ciebie, choć osoba, z którą wtedy rozmawiałam, próbowała mnie do tego przekonać. Myślałam, że chce ona mi wmówić coś, co nie jest prawdą, zwyczajnie z powodu, że nie przypadłam jej do gustu. W skrócie- używając twojego nazwiska chciała mi zaszkodzić i mnie upokorzyć.

-Kto to był?   -  chłopak najwyraźniej lekko się zaniepokoił, jakbym wstąpiła na cienki lód, który pęknie w momencie, gdy zrobię choćby jeden krok. Czułam, że nie jest on zbyt zadowolony z poruszonego tematu. Nie wiem jednak, czy był zły bardziej na siebie za to, że przez swoją nieuwagę i samozachwyt doprowadził do tej rozmowy.   -   I co ci mówił? Jak to ktoś chciał ci zaszkodzić? Czemu nic mi o tym wcześniej nie mówiłaś?

-Nie myślałam, że to coś poważnego. W ogóle nie miałam pojęcia, że to wszytsko jest prawdą. Skąd miałam wiedzieć? Przecież prawie nic o was nie wiem.    -  byłam roztrzęsiona, a cała przyjazna aura, którą udało mi się zbudować chwile temu na balkonie, stała się jedynie wspomnieniem. W ciągu paru minut moje nastawienie do zielonookiego uległo zmianie. Zaczęłam się bać. Nie tyle jego samego, co prawdy o nim. Mimo, że wtedy też poruszyliśmy przecież ten sam temat, teraz zrobiło się jakby poważniej. Zupełnie przez przypadek dowiedziałam się o nim czegoś, co połączyło ze sobą kilka faktów i niekoniecznie mnie uspokoiło.

-Dobrze Lily. Przepraszam.   -  Harry wyczuł mój lęk i ponownie przycisnął mocniej do siebie    -  Masz racje. Nie miałaś o niczym nawet pojęcia. To nie twoja wina. Powiesz mi tylko kto to zrobił?


-Natalie ode mnie z pracy.    -  Harry przygryzł nerwowo wargę  -  Mówiła, że tacy jak ty macie w życiu łatwiej. Mówiła, że tylko dzięki wam mam tę pracę, że tak naprawdę jestem nikim. Harry proszę, powiedz mi kim jesteś. Kim jest Niall? O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego wasze życie jest niby inne niż reszty ludzie? Naprawdę myślałam, że Natalie mnie okłamała, że wyssała z palca całą tę historię. Proszę.



***


Podczas dalszego przygotowywania śniadania oraz przy samym śniadaniu atmosfera była lekko napięta. Harry nie odzywał się zbytnio do mnie, jakby w nadziei, że w ten sposób ominie te wszystkie niewygodne dla nas tematy. Ja nadal byłam w głębokim szoku, że słowa mojej współpracownicy okazały się prawdziwe. Byłam święcie przekonana, że chciała mi jedynie zaszkodzić, a całą historyjkę ze Styles'em zmyśliła. Nadal nie rozumiałam, co tak naprawdę powoduje, że ich życie jest niby takie łatwe. Praca? Kasa? Rodzina? W sumie może strefa VIP podczas naszego ostatniego wypadu do klubu wcale nie była przypadkiem? Zastanawiam się ciągle, jak mogłam byś aż taka głupia i nie starać się wcześniej wyjaśnić słów Natalie lub chociaż połączyć kilka faktów. Zachowałam się jak naiwna idiotka i nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia.

Harry  nadal nie chciał zbytnio tłumaczyć się z tego kim jest. Każda moja nawet najmniejsza próba dowiedzenia się czegoś kończyła się na niczym. Starał się zmieniać temat, oddalić się od niego, a jeżeli nie było to możliwe, to zwyczajnie milczał.  Powiedział mi tylko, że razem z Niallem podjęli decyzje, że to właśnie blondyn powinien się ze wszystkiego wytłumaczyć. Sam się tego podobno bardzo boi, bo wie, że źle zrobił w momencie, kiedy postanowił zataić swoje "prawdziwe ja". Wywnioskowałam też, że cokolwiek nie robią, chłopaki siedzą w tym razem już od kilku lat  i to właśnie to przynosi im tak ogromne pieniądze. Dał mi też do zrozumienia, że od niedawna wie o całej przygodzie z Matt'em i naszym dzisiejszym spotkaniu. W jego głosie można było wyczuć złość na Niall'a, ale też na samego siebie, że niczego nawet nie podejrzewał. Było mu strasznie głupio, że znamy się już tyle czasu, a on nadal nie może przyznać mi się kim tak naprawdę jest. Przyznał, że nie do końca rozumiał Niall'a, który to po naszym pierwszym spotkaniu we trójkę poprosił Harry'ego o dalsze ukrywanie ich tożsamości. Myślał, że nie jest on po prostu pewny, czy może mi zaufać, co w ich przypadku jest podobno niezwykle ważne, ale w życiu nie powiedziałby, że spotkaliśmy się już wcześniej. Harry zaczął zadawać coraz więcej pytań, dlatego Niall, chcąc czy nie musiał się wreszcie do wszystkiego przyznać.  Podobno sam Harry chciał powiedzieć o sobie wszystko już po pierwszej wizycie w szpitalu, ponieważ jak to określił " nie jestem taka sama jak wszystkie i nie wykorzystałabym tej znajomości", co jedynie rozbudziło moją wyobraźnię. Sama nie wiem, czy mogę mu wierzyć, czy jego skrucha jest prawdziwa, czy to co mówi, ma jakikolwiek senes? Dlaczego nie jestem taka jak inne? Kim w ogóle są te inne? Jak mogłabym wykorzystać ich znajomość? W mojej głowie kłębiły się teraz tysiące różnych pytań, na które odpowiedź miał mi dać dzisiaj Niall. Tylko jaką mam pewność, że tym razem to będzie prawda? Na ten moment najchętniej bym uciekła z tego domu i na spokojnie wszystko przemyślała.


***

Oczywiście do mojej  ucieczki nie doszło. Kiedy my z Harrym kończyliśmy jeść nasze porcje śniadania, do jadalni wparowali Niall i Nancy. Byli w tak dobrych nastrojach, że aż powstały wokół nas kontrast zaczął mnie natychmiast irytować.  Skinęłam jedynie do Harry'ego  głową, że to nie jest chyba dobry moment na kontynuację naszej "rozmowy", o ile w ogóle można to nazwać rozmową. Chłopak dobrze zrozumiał, o co mi chodzi i podobnie jak ja przybrał maskę, jakby do niczego przed chwilą nie doszło. Mimo, że juz po kilku minutach bawiłam się z resztą  naprawdę dobrze i ktoś obserwujący mnie z zewnątrz z pewnością powiedziałby, że jestem zwykłą, szczęśliwą, młodą dziewczyną, wewnątrz mnie toczyła się właśnie wielka bitwa. Nie chciałam psuć tego sielankowego poranka w gronie najbliższych przyjaciół. Przez ostatni miesiąc bardzo za nimi tęskniłam i możliwość spędzenia z całą czwórką takiego czasu, było dla mnie jak spełnienie marzeń. Szczególnie, że nie przywykłam jeszcze do takiej codzienności i z każdej takiej chwili chciałam czerpać jak najwięcej.
 Jednak cały czas  część mnie chciała, żeby cała ta zabawa przy stole ustała i żebym już teraz mogła dowiedzieć się od Nialla wszystkich ważnych dla mnie szczegółów ich życia. Przez moją głowę przelatywały miliony pytań za każdym razem, kiedy tylko mój wzrok spotkał się ze wzrokiem jednego z chłopaków. Chciałam im w tym momencie wyrzucić j wszystkie. Chciałam znać prawdę - tu i teraz. Nie miało dla mnie znaczenia, że z nami jest też Nancy. Ona i tak pewnie wie o nich wszystko.
I jak ja mam się teraz zachować? Kiedy w mojej głowie żyją jednocześnie dwie skrajne osoby? CO MAM ZROBIĆ? To wszystko zaczyna mnie przerastać. Nie wiem, co zostanie mi dzisiaj przedstawione. Jaka będzie moja reakcja, a może inaczej - jaka powinna być moja reakcja. Mam poczucie, że bez względu na wszystko, będę musiała, zaakceptować ich życie. Nie mogę się od nich odwrócić, niezależnie w jaki sposób zarabiają swoje pieniądze. Nie po tym wszystkim, co dla mnie zrobili.


***


Wreszcie nadeszła ta wiekopomna chwila. Przed chwilą Niall powiedział mi, że jeśli nadal chcę, to za godzinę możemy jechać do kawiarni. Teraz musi jeszcze załatwić coś z Harrym i wykonać kilka ważnych telefonów, ale za godzinę powinien już być wolny. Po jego wyjściu, usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Boję się. Tak cholernie się boję. Chciałabym porozmawiać teraz z Nancy, poradzić się jej, ale wiem, że ona nie jest niczego świadoma. Nie chce jej też wprowadzać w całą sytuację bez wiedzy Niall'a. Naprawdę chcę być wobec niego uczciwa.

Na spotkanie nie miałam zamiaru szykować się jakoś specjalnie. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, którego nauczyła mnie Nancy i, który miał jedynie podkreślić moje dosyć długie rzęsy. Do ubrania wybrałam klasyczne, czarne, mocno przyległe jeansy, biały golf oraz jasnobrązowy, wełniany sweter sięgający mi do połowy ud. Dzisiaj rano znalazłam w mojej garderobie kilka nowych ciuchów. Harry poinformował mnie, że są to drobne prezenty od niego i Niall'a. Oczywiście nie chciałam ich przyjąć, ale chłopak powiedział, że nie może już ich zwrócić i jeśli ich nie wezmę, to będą leżeć i się marnować w mojej szafie. Chyba po raz setny zadam sobie to pytanie - jak ja im się za to wszystko mam odwdzięczyć? A może to powinno być moje motto życiowe? W sumie czemu nie. Przecież pasuje wręcz idealnie.


***

-Gotowa?   -  Niall uchylił lekko drzwi i wszedł do środka.  Na jego twarzy było wymalowane jeszcze większe przerażenie niż wtedy, kiedy spotkaliśmy się razem z Harrym w restauracji. Widać było po nim, że strasznie się stresuje i nadal nie jest przygotowany na tę rozmowę.  -  Wiem Lily, że wszystko spieprzyłem, że wszystko poszło nie tak, jak miało.  Zdaję sobie sprawę, że powinienem był ci sprostować całą sytuację zaraz po tym jak pierwszy raz przekroczyłaś próg tego domu. Może wtedy nad jeziorem? Nie wiem czemu nie zdobyłem się na odwagę. Jestem na siebie cholernie wkurzony, szczególnie za to, że kazałem ci tyle czekać. Czekać na prawdę, która należała ci się od samego początku. Wiem, że źle zrobiłem, ale nie mogę już cofnąć czasu, chociaż naprawdę bardzo bym chciał.   -   spojrzał na mnie i wyciągnął w moim kierunku trzęsącą się dłoń  -  Jedyne co mogę teraz zrobić to prosić cię o wysłuchanie całej prawdy. Tym razem obiecuję ci, że powiem wszystko tak, jak jest. Nie zataję przed tobą żadnej informacji, ani nie okłamię. Nie chce już ukrywać kim jestem. To co zrobiłem było naprawdę głupie i mega nieodpowiedzialne i wiem, że muszę za to zapłacić. Mam jednak nadzieję, że mimo tego, co usłyszysz, nasz kontakty nie ulegną zmianie, że nadal będziesz chciała, żebyśmy byli częścią twojego życia. Lily, wiem, że okropnie cię skrzywdziłem i naprawdę bardzo cię za wszystko przepraszam. Jestem skończonym idiotą.   -  może jestem głupia i postępuje nieracjonalnie, ale mu ufam. Jego wyraz twarzy, mowa ciała i wzrok sugerują mi, że nie kłamie. Jest bardzo przejęty całą sytuacja i naprawdę żałuje tego, co zrobił. Wierzę mu. Chce mu wierzyć.

- Gotowa   - podeszłam do niego bliżej i dałam się objąć delikatnie w pasie  -  Nie jesteś idiotą Niall. Każdy z nas popełnia błędy. I uwierz mi, naprawdę chcę cię wysłuchać. Chociaż nie ukrywam, że strasznie się boję, tego co chcesz mi o sobie powiedzieć.

-Dziękuję Lily. W takim razie chodź. Zanim znowu coś stanie nam na przeszkodzie.



_________________________________________________

Wreszcie jest rozdział 11!!!
On chyba bardzo nie chciał być dodany, bo usunął mi się aż  razy!!!
Kilka razy musiałam przez to zmieniać jego koncepcję, bo nie byłam w stanie odtworzyć wszystkiego idealnie.
Zobaczymy czy ktoś w ogóle zajrzy tu i przeczyta moje najświeższe wypociny.
Miłego czytania i zapraszam do komentowania.
Nie wiem, czy to ma jakiś sens w moim przypadku, bo nie wiem, czy ktoś to jeszcze wgl czyta, ale rozdział dwunasty pojawi się dopiero, jeśli pod tym rozdziałem znajdzie się chociaż jeden komentarz.