niedziela, 22 stycznia 2017

Rozdział szósty

-NIESPODZIANKA!!!

-Co...? - zbyt gwałtownie zerwałam się do pozycji siedzącej, co poskutkowało ostrym bólem w klatce. Syknęłam, a przerażony gość momentalnie znalazł się przy moim łóżku.

-Mam wołać lekarza?

- Nie, spokojnie. Wszystko w porządku. Tylko muszę być trochę ostrożniejsza - Chłopak ewidentnie odetchnął z ulgą, choć nie jestem do końca pewna, czy uwierzył moim zapewnieniom. Przyjrzał mi się badawczo i po chwili pomachał mi przed nosem najwspanialszym na świecie prezentem. Gdybym teraz spojrzała w lustro to z pewnością  ujrzałabym ogromne jak pięciozłotówki, świecące się oczy i opadającą do ziemi szczękę. Jeśli kiedykolwiek otrzymaliście z powrotem coś, z czego stratą zdążyliście pogodzić się już jakiś czas temu, na pewno rozumiecie, co właśnie się ze mną działo.Wszystko, co było związane z MOJĄ GITARĄ, jakby wręcz wychodziło z czarnego pokrowca. Cudowne wspomnienia przeleciały mi przed oczami, niczym przyspieszony film.  - Skąd ty to masz? Przecież wszyscy jej szukali. Nikt jej nie znalazł. Harry? -czułam  się jakby w moim ciele latało nie kilka, a kilkadziesiąt motyli. Od palców po czubek głowy zalała mnie fala radości, a łzy szczęścia zamazywały mi powoli pole widzenia. Przetarłam szybko rękawem twarz i po raz kolejny skupiłam uwagę na trzymanym przez Harr'ego przedmiocie. Musiałam wyglądać komicznie, bo jednocześnie walczyłam z przeszywającym bólem żeber, który jak na złość stawał się coraz silniejszy i cieszyłam się jak małe dziecko.  Naprawdę nie wierzyłam w to, co zobaczyłam. Przez moment nawet myślałam, że to sen, ale kiedy zmarznięta dłoń chłopaka dotknęła mojego ramienia, po moich plecach przeszedł już mniej przyjemny dreszcz. - To się dzieje naprawdę mam rację? -chłopak w odpowiedzi wydusił nieme tak- Byłam pewna, że ją straciłam. Jak? Jak udało cię ją znaleźć?

-Ja też się cieszę, że cię widzę Lily. - popatrzył na mnie wyczekująco i zrobił lekko obrażoną minę .Chwilę mi zajęło zrozumienie całej tej sytuacji, ale w końcu wtuliłam się w niego tak mocno, jak tylko pozwoliły mi na to moje pięknie połamane żebra. W przypływie ludzie myślą mniej rozsądnie prawda?- Już dobra mała, bo naprawdę jeszcze coś sobie zrobisz i nie poznasz dalszej części mojego idealnego planu.-ujrzałam z niezwykle uroczy i zarazem tajemniczy uśmiech, ukazujący rząd śnieżnobiałych zębów. Sama nie wiem kto z nas bardziej ucieszył się na te słowa. Już miałam otworzyć usta, kiedy on gestem ręki pokazał, że mam być cicho- Nawet nie próbuj, i tak ci nic teraz nie powiem. Mogę jednak po części zaspokoić twoją ciekawość i udzielić ci odpowiedzi na twoje wcześniejsze pytania.-skierował wzrok na czarny pokrowiec leżący na końcu mojego łóżka. Przyciągnęłam go do siebie i powoli rozsunęłam zamek. Była tam. Moja kochana, najwierniejsza przyjaciółka znów była przy mnie! Delikatnie wyjęłam  i wzięłam ją  w ramiona. Obejrzałam  dokładnie z każdej strony i uznałam, że nic jej się nie stało. Nadal miła na sobie niewielkie rysy, o których historiach  mogłabym opowiadać latami, na tylnej części znajdowała się naklejka z logiem mojego i taty ulubionego zespołu oraz nasze inicjały. Wyglądała jakby w ogóle nie brała udziału w całym zajściu, co niezmiernie mnie ucieszyło. No niech mi ktoś teraz powie, że rodzice nade mną nie czuwają. Możecie nazywać mnie wariatką, ale to był zdecydowanie najszczęśliwszy moment, jaki przeżyłam od dłuższego czasu. Odzyskałam mój brakujący fragment, którego tak strasznie mi brakowało.

-Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam. -odwróciłam głowę w stronę chłopaka - Dziękuje Harry. Jest tyle rzeczy, za które chce ci się odwdzięczyć, ale nie wiem jak.

-Za nic nie musisz się odwdzięczać Lily. Cieszę się, że mogłem ci pomóc. - czy tylko mi się tak wydaje, czy ten mężczyzna ma ogromne serce przepełnione miłością? Załzawionymi oczami spojrzałam na gitarę i złożyłam na niej pocałunek. Harry przysunął szpitalne  krzesło do mojego łóżka i oparł ręce na miękkim materacu, czekając aż dam mu znak, by zaczął wszystko tłumaczyć. Czułam jego wzrok na sobie, próbujący rozgryźć, dlaczego tak czule witam się z moją cudem ocalałą przyjaciółką

 - Śmiesznie wyglądasz jak jesteś taki skupiny.-moje kąciki ust delikatnie uniosły się do góry- Wiesz, jakoś to do ciebie nie pasuje.-widząc, że zaczyna przyjmować obrażony wyraz twarzy szybko dodałam-  Możesz zaczynać. Nawet nie wiesz jak bardzo chce wiedzieć, gdzie ją znalazłeś.

-Chyba się domyślam. Znam już jedną osobę, które reaguje podobnie jak ty, kiedy idzie o jego cudowną, kochaną, wspaniała, jedyną w swoim rodzaju gitarę.-Gestykulował dłońmi karykaturalnie podkreślając zalety instrumentu.- Uwierz mi, że mieszkam z człowiekiem, który najbardziej na świecie kocha jedzenie, a na drugim miejscu w jego pokręconej hierarchii jest właśnie gitara. Można powiedzieć, że obchodzi się z nią jak z niemowlakiem, co nie raz doprowadziło mnie już do szału. Zdarza się, że dotknę ją ze zbyt małą czułością i w ramach przeprosin muszę mu coś ugotować. Czasami zastanawiam się, czy czegoś mu tam nie dosypać. Może wtedy przestałby się mną tak wyręczać? -  wywinął demonstracyjnie oczami i udał, że rozmyśla nad idealną zemstą- A wracając do twojego pytania, to pozwolisz, że ominę pierwszą część opowieści? Nie chciałbym psuć tego dnia.- zapytał z wyczuwalną nadzieją w głosie

-Jasne, tak będzie nawet lepiej-  odpowiedź zdecydowanie przypadła mu do gustu., co podkreślił szczerym uśmiechem.  On chyba też nie był jeszcze gotowy na TĄ rozmowę. Mam nadzieję, że kiedyś do niej wrócimy, bo  oboje tego potrzebujemy. Tak przynajmniej mi się wydaje. Chciałabym się w jakimś sensie odciąć od tego wydarzenia, a jego wyjaśnienia są w bardzo potrzebne, by złożyć wszystko do kupy. Można uznać to za brakujący element cholernie trudnej układanki, która niedokończona będzie zajmować całe moje myśli, a to mało optymistyczna wersja przyszłości.

 Mimo naszego pierwszego naprawdę udanego spotkania, nie darzyliśmy siebie jeszcze takim zaufaniem, które pozwoliłoby nam na trudne rozmowy. Wracając pamięcią do poprzedniej konwersacji, zdałam sobie sprawę, że poruszaliśmy raczej delikatne tematy , które w żaden sposób nie zahaczały o  intymne sprawy. Nie, nie czuje  się z tym źle. Wręcz przeciwnie jestem wdzięczna Harry'emu, że nie narzuca mi nic i nie robi zbyt gwałtownych kroków. Dzięki temu jestem świadoma, że w każdej chwili mogę się wycofać, albo pójść dalej. Mam wybór, co jest dla mnie niesamowicie ważne, szczególnie po ostatnich doświadczeniach. Wydaje mi się, że to buduje  między nami zupełnie naturalną relację, nie opartą na współczuciu z jego strony i strachu z mojej. Byliśmy bardzo ostrożni, aby nie natrafić na słaby punkt rozmówcy, co nie da się ukryć, wychodziło nam znakomicie. Jakbyśmy dokładnie wiedzieli, o czym dana osoba nie lubi mówić.  Może dlatego uznałam nas za bratnie dusze? Teraz sama nie jestem już pewna. Wiem, jednak, że koniecznie chcę sprawdzić, czy moja kobieca intuicja mnie nie zawiodła. Tylko czy uda się utrzymać kontakt z Harrym, by móc go lepiej poznać? O Mattcie myślałam podobnie, a jednak nic nie wyszło z naszego wspólnego koncertowania lub nawet zwykłego spędzania czasu. Na szpitalnym łóżku zdążyłam powtórzyć moje życie kilka razy, skupiając największą uwagę na najświeższych wspomnieniach. Zastanawiałam się co zrobiłam źle, że tak wszystko się skończyło. Pewnych myśli sama się bałam, ale kilka było uderzająco prawdopodobnych.  Może ja po prostu błędnie oceniam ludzi, którzy nawiązują ze mną kontakt, przez brak kogokolwiek, kto by mnie wysłuchał i kogo problemy ja mogłabym rozwiązywać? Może to są tylko moje chore urojenia, wywołane przez wieczną samotność? Może tak się dzieje z każdym, kogo życie jest jedną wielką ruiną, a może tylko ja tak reaguje? Mam już dość. Jestem zmęczona swoją słabością i zbyt nagłymi wahaniami nastroju. Chyba po wyjściu ze szpitala poszukam darmowych porad psychiatrycznych. Wie ktoś gdzie takowe znajdę?

-Hallo, ziemia do Lily. Czy ty mnie w ogólne słuchasz? - Harry machał ręką przed moim nosem - Czy Lily może powtórzyć choć jedno moje słowo?-  no tak, znowu odleciałam. Czasami nie umiem zahamować przelatujących przez moją głowę tysięcy myśli i łapie się na tym, że po prostu się wyłączam. Tutaj w szpitalu spędzałam w taki sposób całe dnie. Wyłączałam się na cały świat i przystępowałam do analizy przeszłości i tworzenia często nierealnej przyszłości. Nie ukrywam, że jedna z wizji na kilka najbliższych lat, od paru dni jest moim największym, a zarazem najskrytszym marzeniem. - Wiem, że nie, ale czy powiesz mi chociaż, co jest ważniejsze od historii, na którą tak czekałaś?

-Wybacz Harry - byłam lekko zmieszana i zawstydzona- Może kiedyś ci powiem, a teraz masz rację długo czekałam na ten moment. Możesz zacząć jeszcze raz?- zrobiłam najsłodszą minkę, na jaką było mnie stać i zniecierpliwiona czekałam na reakcje.

-Masz szczęście, że jestem taki dobroduszny mała. I pamiętaj twoja mina nie miała ŻADNEGO znaczenia. Ja po prostu jestem taki wyrozumiały i oczywiście skromny. -w ramach podziękowania udałam się składam mu pokłon, po czym  oparłam się wygodnie na poduszce. TERAZ NIE ODLECĘ. Obiecuję!- Jak już mówiłem tej nocy padał śnieg,- chciałam zapytać kiedy to zrobił, ale nie byłam pewna, czy wyczuje mój sarkazm, czy będzie to już lekka przesada, więc ostatecznie zmusiłam się do milczenia i spokojnego spijania słów z jego ust- w sumie to była śnieżyca, co działało zdecydowanie na niekorzyść twojego stanu i szukania jakichkolwiek śladów, ale o tym kiedy indziej. Kiedy już cię zabrali, pojechałem z policją na komisariat złożyć zeznania, co zajęło mi kilka dobrych godzin. Prawda jest taka, że nie byłem w stanie powiedzieć im zbyt wiele, ale musiałem powtórzyć całą historię kilka razy. Około godziny 6;00 rano zadzwoniłem po przyjaciela żeby po mnie przyjechał. Ten musiał mnie chyba źle zrozumieć i uznał, że skoro coś przeskrobałem, to muszę sam sobie radzić i nie ma zamiaru specjalnie dla mnie wychodzić z ciepłego łóżeczka wprost w ramiona okrutnego mrozu. W tamtej chwili zacząłem poważnie rozważać mój plan związany z gotowaniem dla jaśnie pana.  Próbowałem do niego zadzwonić jeszcze raz, ale byłem prawie  pewny, że wyciszył telefon. Napisałem kilka wyjaśniających SMS-ów, których jak się potem okazało, nie chciało mu się czytać. Normalnie zawsze mogę na niego liczyć, ale tego dnia jak na złość miał okropny humor i był obrażony na cały świat. Stwierdziłem, że nie mam na co czekać i zrobiłem sobie mały spacerek. -zrobił krótką przerwę, by napić się stojącej na mojej szafce wody. Był to raczej odruch związany ze stresem, a nie ludzka potrzebą.  -  Postanowiłem pójść jeszcze raz do parku, choć ominąłem alejkę, na której leżałaś. Przy jednej z ławek zauważyłem coś sporego, czarnego leżącego na ziemi. Pokrowiec był przykryty warstwą śniegu i leżał kilkadziesiąt metrów dalej od miejsca, w którym leżałaś, dlatego nie skojarzyłem go z całą sytuacją. W sumie to dziwię się, że policja go nie znalazła, bo nie da się ukryć, że ciężko było go przegapić. -   Czy mam powtórzyć ile razy prosiłam policję o ponowne sprawdzenie miejsca zdarzenia i przesłuchanie świadków, by odnaleźć gitarę? Właśnie widzę jak bardzo przejmowali się moimi prośbami, skoro Harry nie został poinformowany o zgubie. Gdyby zrobili to, o co ich prosiłam, prawdopodobnie znacznie szybciej udałoby mi wrócić do jakiegoś stopnia normalności.  -    Tego dnia kiedy od ciebie wychodziłem pielęgniarka była lekko zaskoczona, że nie zasypałaś mnie pytaniami o gitarę.  Podobno to było twoje największe zmartwienie po odzyskaniu świadomości. Wtedy jak to mówią dodałem dwa do dwóch. -wydaje mi się, że chciał w jakiś sposób rozładować atmosferę, która delikatnie zgęstniała- Stwierdziłem, że zrobię ci niespodziankę i przyniosę ją, gdy będą cię wypisywać. Chciałem, żeby ten dzień był szczęśliwy z kilku powodów.   -   puścił do mnie oczko i obdarzył przepięknym uśmiechem, wypinając jednocześnie klatę do przodu, by podkreślić swój genialny pomysł  -  Czy w pokrowcu było coś oprócz gitary?

-Kilka zapisanych kartek, marker i pieniądze. - odpowiedziałam, a chłopak nerwowo zaczął szukać czegoś w kieszeniach swojej kurtki  -  Nawet nie muszę sprawdzać czy to ostatnie nadal tam jest, bo ONI na pewno wszystko zabrali. Nie łudzę się, by zostawili mi chociaż funta na życie.  -     Harry spojrzał na mnie podejrzliwie, ciągle trzymając dłoń w wewnętrznej kieszeni. Czyżbym powiedziała za dużo? Czy to jest możliwe, żeby nikt go o niczym nie poinformował? Chociaż nie. Z nimi WSZYSTKO jest możliwe.

-Masz trochę szczęścia w tym całym nieszczęściu. Twoi oprawcy nie pofatygowali się, aby przeszukać ci torbę. Prawdopodobnie uznali, że nic ciekawego w niej nie ma, a przynajmniej ciekawego dla nich.  -  wyciągnął kopertę, w której jak się okazało były wszystkie moje pieniądze. Nawet nie wiedziałam, że jedna osoba w ciągu tak krótkiego czasu może zaskoczyć mnie  tyle razy - A teraz mam bardzo ważne i zarazem trudne pytanie. Proszę odpowiedź mi szczerze, bo od tego, co mi powiesz naprawdę wiele zależy. Lily, czy masz coś poza tą sumą i gitarą? Czy jest ktoś kto będzie mógł się tobą zająć, gdy wyjedziesz ze szpitala? I najważniejsze. Czy masz gdzie iść?- spojrzał mi prosto w oczy, tak, że jego zielone, niezwykle uspokajające tęczówki przeszywały mnie na wskroś. Nie wiem, czy to ich barwa tak działała, ale te pytania w ogóle nie wywołało u mnie negatywnej reakcji. Wręcz przeciwnie. Od razu wiedziałam, co powinnam powiedzieć.

-Nie. Nie mam nic i nikogo.- czułam, że robię dobrze. W pewnym sensie byłam nawet z siebie dumna, że wreszcie odważyłam się komuś o tym otwarcie powiedzieć. Przecież teraz naprawdę potrzebowałam czyjeś pomocy. Jeśli wyjdę ze szpitala to trafie znowu  na ulicę, a pieniądze nie wystarczą mi na przetrwanie zimy bez możliwości zarobku. Ja nie dam sobie rady. - Jestem zupełnie sama i nie ma dokąd iść. - Harry usiadł na brzegu mojego szpitalnego łóżka i powoli objął mnie ramieniem. Poczułam bijące od niego ciepło i co dziwne zrozumienie. Jednak najważniejsze było to, że się ode mnie nie odwrócił, choć właśnie dowiedział się, że jestem nic nieznaczącym marginesem społeczeństwa. Został.  Czy ja kiedyś zdołam mu się odwdzięczyć za to wszystko, co dla mnie zrobił? Pojedyncza łza spłynęła po moim rozgrzanym policzku, a za nią kolejna i kolejna.

- Już nie Lily. Od teraz masz mnie i jeśli zechcesz także Niall'a. -  podniósł ręką moją głowę bym znów zatopiła się w jego oczach   -  I to jest ten moment, w którym chciałbym ci zdradzić kawałek mojego planu. Prawdę mówiąc to wiedziałem o twojej sytuacji prawie od początku, ale chciałem usłyszeć wszystko od ciebie, by mieć pewność, że chcesz mojej pomocy. Rozmawiałem już z Niall'em i uznaliśmy, że jeśli tylko zechcesz możesz zamieszkać razem z nami.  -  ja się przesłyszałam prawda?  -  Nasz dom jest dość spory, więc będziesz miała tak dużo prywatności, jak tylko będziesz tego potrzebować. Nie chcemy za to od ciebie żadnych pieniędzy. Pokoje i tak stoją puste, a my naprawdę czujemy potrzebę ci pomóc.  Decyzja należy tylko od ciebie. Wiem, że wszystko dzieje się bardzo szybko, ale  wydaję mi się, że nie ma na co czekać. Jeśli będziesz bała się mieszkać z dwoma facetami, po prostu mi to powiedz. Wtedy postaram się pomóc ci w inny sposób, bylebyś tylko nie musiała wracać na ulicę. Teraz proszę zastanów się nad tym, co ci powiedziałem, a ja pójdę do lekarza, zapytać o wypis. -  Czy się tego spodziewałam? Zdecydowanie nie. W sumie to sama nie wiem, jakiej pomocy oczekiwałam, ale z pewnością nie oferty wspólnego mieszkania. Przecież my się praktycznie nie znamy, a jednak on chce zaryzykować. Czy się bałam? Cholernie. Przerażała mnie zarówno świadomość, że codziennie miałbym spędzać czas w dwoma mężczyznami, jak i samej ludzkiej obecności w moim codziennym życiu. Niby czułam się dość swobodnie w jego towarzystwie, ale przecież nie wiem, jak zareaguje na tego drugiego. Niall tak? Z drugiej strony wizja domu była niesamowicie kuszącą i przyjemną opcją. Mogłabym spróbować żyć normalnie i nie martwić się o podstawowe rzeczy. Sama nie jestem pewna, która  ze stron jest silniejsza. Obie mają swoje wady i zalety. A może powinnam wziąć przykład z Harry'ego i najzwyczajniej w świecie zaryzykować?


***


-Wypis dostaniesz za dwie godziny. Ja muszę pojechać coś załatwić, ale wrócę cię odebrać, więc gdybym się spóźnił, proszę poczekaj. Tutaj masz mały prezent ode mnie i Niall'a. Mamy nadzieję, że ci spodoba, bo trochę się pogłowiliśmy, co wybrać. Gdyby coś nie pasowało daj mi znać. No to się przygotuj się i widzimy się za dwie godziny.  -   Harry wyrzucił z siebie tak szybko potok słów, że zanim zrozumiałam, co do mnie powiedział już go nie było. Został tylko dość sporych rozmiarów zapakowany w piękny papier prezent. (Mam wrażenie, że inaczej pojmujemy pojęcie wielkości.) Tak, jestem niesamowicie ciekawska.


Zanim zdążyłam zabrać się za rozrywanie papieru drzwi ponownie się otworzyła, ale tym razem stanęła w nich Meg. Kończyła właśnie dyżur i przyszła się ze mną pożegnać. Coś mi się wydaje, że będzie mi bardzo brakowało tej ślicznej uśmiechniętej kobiety, dzięki której jakoś się pozbierałam. Prawda jest taka, że gdyby nie ona leżałabym teraz pod stertą koców, wciąż nie mogąc pogodzić się ze swoim nędznym losem. Chwilę porozmawiałyśmy o nadchodzącej przyszłości i niecodziennej propozycji Harry'ego. Meg była równie zdziwiona, co sprawiło, że jej zdanie liczyło się dla mnie jeszcze bardziej. Jak się okazało podzielałyśmy również opinię odnośnie mojej decyzji, którą podjęłam z mam nadzieję rozważnie. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, ale nasze myśli krążyły ciągle wokół tajemniczego prezentu. Jeśli kiedykolwiek wspominałam już jak bardzo jestem wdzięczna, to teraz nie wiem jak mam nazwać to, co czuję w stosunku do Harry'ego i jego współlokatora. Choćbym nie wiem jak się starała, w życiu nie uda mi się im za to wszystko podziękować.W pudełku znalazłam dwie pary przepięknych skórzanych butów na zimę, których zdecydowanie mi brakowało,  dwie zwykłe bluzki, koszulę, wełniany sweter z cudownym świątecznym motywem, czarne jeansy, przepięknie skrojoną spódnicę oraz idealnie dopasowaną, ciepła zimową kurtkę. Na samym dole leżała mała karteczka z małym napisem:

"Wybierz to, co twoim zdaniem najlepiej będzie pasowało do dalszej części dnia" 

Czyli jak zmieszać kobietę w dwie sekundy. Czyż oni nie są aniołami? Przecież oni są niesamowici.  Który normalny człowiek chce odebrać zwykłą bezdomną ze szpitala, kompletuje jej garderobę i jeszcze oferuje jej mieszkanie we własnym domu? Czyżby w moim życiu wreszcie miał nastąpić jakiś przełom? Czy moja zła passa nareszcie się skończyła? Nikt naprawdę nie wie, jak bardzo chciałabym w to wierzyć. Mam przeczucie, że to będzie jeden z najszczęśliwszych dni w moim dotychczasowym życiu. Ciekawe czy moje przeczucia będą słuszne.


***


No i nadeszła ta chyba jednak upragniona godzina. Od teraz całe moje życie ma się odwrócić do góry nogami, choć nie jestem pewna czy ta zmiana wyjdzie mi na dobre. Jestem jednak przekonana, że już niedługo się dowiem. Dostałam długi wykaz leków na receptę, które muszę przyjmować oraz kalendarz z zaznaczonymi datami wszystkich wizyt kontrolnych. Moja lekarka poinstruowała mnie po raz setny czego nie mogę jeszcze robić i, że  jeżeli poczuję choć najmniejszy ból mam do niej natychmiast przyjechać. Dała mi również namiary na fizjoterapeutę, do którego miałam zacząć chodzić po pierwszym badaniu w przyszłym tygodniu. Jeszcze nie myślałam nad tym jak uda mi się to sfinansować, ale przecież mam jeszcze tydzień, prawda? Pani doktor zapytała się po raz ostatni czy mam jeszcze jakieś wątpliwości i wręczyła mi mój wypis.

-Trzymaj się Lily. Życzę ci żebyś wyszła na prostą i czerpała szczęście ze swojego życia. Byłaś naprawdę niesamowitą pacjentką i bardzo ci dziękuję, że dałaś sobie pomóc. Jestem z ciebie bardzo dumna, bo uwierz mi nie zawsze kobiety, tak szybko potrafią się pozbierać. Czasami trwa to nawet kilka lat, dlatego będziesz dla mnie swego rodzaju wzorem do naśladowania. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o tobie usłyszę, ale mam nadzieję, że już nie jako twój lekarz. Powodzenia Lily.


-Ja też pani bardzo dziękuję i przepraszam, że nasz początek nie był tak przyjemny jak zakończenie-kobieta czule mnie przytuliła i pomogła wynieść karton ze wszystkimi rzeczy poza salę. Odwróciłam się po raz ostatni na moje dotychczasowe miejsce schronienia i opuściłam pomieszczenie. Oby na zawsze. Teraz już tylko zostało mi czekanie na Harry'ego, który mam nadzieję zaraz się zjawi.


***


Harry zatrzymał samochód przed niewielką, ale jak mi się wydaje dość ekskluzywną restauracją. Nie da się ukryć, że pasowało ona wręcz idealnie do samochodu, którym właśnie przyjechaliśmy. Może i nie znam się zbytnio na markach samochodów, ale chyba każdy głupi potrafi rozpoznać, że ten pojazd nie należał do najtańszych. Siedzenia były pokryte jasną skórą, obszytą ciemnobrązową nitką, idealnie pasującą do drewnianych, lakierowanych elementów. Różnorakość dodatków i gadżetów bardzo rzucała się w oczy, a idealnie wyprofilowane fotele sprawiały, że miało się ochotę na dalszą wyprawę.  Ciężko mi nawet porównać wnętrze do czegoś innego, ponieważ nigdy nie miałam przyjemności przebywać w takiej klasy samochodach. Zanim zdążyłam nacisnąć na klamkę, Harry, jak przystało na prawdziwego dżentelmena, już gestem ręki zapraszał mnie do wyjścia. Czułam się trochę skrępowana całą tą sytuacją, bo chyba jeszcze nikt nigdy nie okazywał mi tyle szacunku i nie zachowywał się w moim towarzystwie w taki wręcz wyjątkowy sposób. No może oprócz moich kochanych rodziców, chociaż i tak to było troszeczkę inne. Chłopak wziął mnie pod rękę, bo stwierdził, że nie ma zamiaru wracać ze mną do szpitala, jak się przewrócę i złamię nogi lub kolejne żebra. Chyba ktoś tu miał mnie na ofiarę losu. No cóż trochę w tym prawdy było.

 Po wejściu kelnerka z przyklejonym do twarzy, wyćwiczonym uśmiechem wskazała nam stolik. Stał w drugiej, zdecydowanie mniejszej i bardziej prywatnej sali. Wszystko było już przygotowane na nasze przybycie. Świece stojące na środku okrągłego stołu były zapalone, a piękny bukiet świeżo ściętych kwiatów ustawiony tak, by nie przeszkadzać rozmówcom. Obrus zakończony delikatnym różanym motywem, perfekcyjnie łączył się z klimatem tego miejsca. Jednak najbardziej rzuciła mi się w oczy liczba osób, dla której nasze miejsce zostało przygotowane. Zastawa dla trzech gości wyglądała na starannie wypolerowaną i niezwykle wartościową. Czyżbym miała poznać Niall'a? A co jeśli będę się go bać? Przecież po tym wszystkim, co dla mnie zrobili, nie wypada uciekać.


Harry pomógł zdjąć mi kurtkę, choć wydaję mi się, że do takich restauracji powinno się nosić piękne, długie płaszcze, a następnie odsunął krzesło, na którym miałam usiąść. Ja kompletnie nie pasuję do takich miejsc i nie czuję się w nich zbytnio komfortowo. Sądzę, że gdyby obsługa dowiedziała się, że jestem bezdomną, na pewno zostałabym pośpiesznie wyrzucona, by nie przeszkadzać innym, lepszym klientom.

-I co Lily, zdecydowałaś już coś? Chcesz z nami zamieszać?- właśnie sobie uświadomiłam, że podejmując decyzję nie wzięłam pod uwagę jedno, bardzo ważnego aspektu, który może wszystko zmienić.

-Powiem ci za chwilę. Muszę się jeszcze nad czymś zastanowić, ale nie martw się raczej  nie potrwa to długo.

-Rozumiem, ale gdybyś chciała o coś zapytać to śmiało. Nie krępuj się. - przez chwilę siedzieliśmy z Harrym w zupełnej ciszy. Zupełnie tak jakbyśmy przegadali już wszystkie możliwe tematy i nie mieli pomysłu na kolejne. Czułam, że znowu mi się bacznie przygląda, ale nie potrafiłam zrozumieć w jakim celu. W ramach rewanżu ja też skupiłam na nim całą moją uwagę, co wywołało mały uśmiech na jego twarzy. - Wydaję mi się, że się polubicie. Jesteście do siebie bardzo podobni. Czasami mam wrażenie, że jesteście rozdzielonymi w dzieciństwie bliźniakami. Obym się nie mylił. - nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę Harry dodałam w myślach i spuściłam wzrok na talerz.


***

-Witajcie. Strasznie przepraszam was za spóźnienie, ale po drodze był wypadek i  musiałem stać w korku. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ty na pewno jesteś Li....ly.





_________________________________________


Po kolejnej dłuuuuuugiej przerwie wreszcie udało mi się napisać rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i będzie was coraz więcej. Życzcie mi weny i czasu na pisanie kolejnych rozdziałów. Dobra wiadomość dla was jest taka, że już mam napisany początek rozdziału siódmego.

Jaka waszym zdaniem będzie decyzja Lily?

1 komentarz:

  1. Cuudo! Zycze Ci duuuzo czasu i jeszcze wiecej weny :) Zebym juz nie musiala tak dlugo czekac na rozdzial :p Bardzo mnie ciekawi jak wybierze Lily, ale mam nadzieje, ze madrze postapi :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! Im jest ich więcej, tym
przyjemniej się pisze!