niedziela, 5 marca 2017

Rozdział siódmy



RETROSPEKCJA


-Mieszkasz sam? - zapytałam chłopaka, który właśnie skończył odpowiadać mi o swoim kunszcie kulinarnym i zapewniać, że kiedyś coś ugotuje specjalnie dla mnie, co nie ukrywam bardzo mi się spodobało. Już na samą myśl o wszystkich pysznościach wspomnianych przez Harry'ego ciekła mi przysłowiowa ślinka.

-Nie, od roku mieszkam z moim najlepszym przyjacielem Irlandczykiem. Kiedyś mieszkaliśmy w piątkę, ale rozumiesz miłość i te sprawy. - zaczął teatralnie wymachiwać rękoma - Nasza dwójka póki co jest samotna, więc zdecydowaliśmy się na zakup wspólnego domku na obrzeżach Londynu. Mieszka nam się naprawdę bardzo dobrze, bo nie mamy przed sobą żadnych tajemnic i możemy na sobie polegać. W sumie to traktuję go jak brata, bo spędzamy razem praktycznie całe dnie i co najważniejsze rozwijamy wspólnie naszą pasję, czyli muzykę. Uwielbiamy razem śpiewać i tworzyć nowe kawałki. - historia Harry'ego wydała mi się dziwnie znajoma, ale nie miałam odwagi zapytać, czy moje podejrzenia są słuszne.  Zresztą to na pewno nie chodzi o niego, takie przypadki zdarzają się tylko w filmach, a moje życie w żadnym calu nie przypomina filmowej opowieści.

***

-Lily, wybacz, ale muszę się już zbierać. Mój współlokator dzisiaj wraca od rodziców i muszę zrobić jeszcze jakieś zakupy, bo to okropny żarłok i jak zobaczy, że zjadłem jego zapasy, chyba mnie zabije i potem zje, bo będzie baaaaardzo głodny.    - mówił śmiesznie wymacując rękoma   - Postaram się odwiedzić cię jutro, a jeśli nie uda mi się, będę w piątek przed twoim wypisem.

-Jasne, nic nie szkodzi. Pozdrów ode mnie przyjaciela i spokojnie załatw jutro wszystko, co musisz mną się kompletnie nie przejmuj. Jeszcze raz nie wiem jak mam ci dziękować.

-Nie musisz, każdy by tak zrobił. Trzymaj się mała. Mogę?- zapytał wyciągając w moim kierunku wciągnięte ręce. Chciał mnie przytulić. Czy ktoś zna uczucie ciepła wylewającego się na serce?

-Oczywiście.- już wiem ile potrzeba do pełni szczęścia. Silnych ramion, w których możesz poczuć się bezpiecznie. Znowu zaleciało hipokryzją, ale trudno. Przecież to nie moja wina, że tak się dzieje. Dla mnie to też jest anomalią, ale za to bardzo przyjemna anomalią.

-Harry poczekaj. Czy mogę cię jeszcze o coś zapytać? -nie wiem czy powinnam, ale muszę to zrobić, bo inaczej nie zasnę bijąc się z myślą, że to może być on. Chłopak odwrócił się i zgodził się kiwając głową - Jak ma na imię twój przyjaciel?

-Niall, a co? - Harry był wyraźnie zaskoczony moim pytaniem, choć zgrabnie próbował to ukryć.

-Nie, nic coś mi się tylko wydawało. - ulga, czy może jednak zawiedzenie? Sama nie wiem, co teraz czułam, ale jestem pewna, że w życiu nie spotkałam dwóch ludzi o tak podobnych życiorysach jak Niall i Matt. Mam dziwne przeczucia i nie jestem pewna, czy chce by się one kiedykolwiek potwierdziły.



***

-Witajcie. Strasznie przepraszam was za spóźnienie, ale w samym centrum był wypadek i miasto zostało całkowicie sparaliżowane. Do tego ta pogoda.  Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ty na pewno jesteś Li....ly.  -  zacisnęłam mocniej dłonie, by sprawdzić, czy przypadkiem nie jestem w bardzo realistycznym śnie. Coś mi się wydaje, że to zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Przecież zaledwie kilka godzin temu odzyskałam przyjaciółkę, z której stratą pogodziłam się jakiś czas temu, a teraz moje serce po raz kolejny bije z zawrotną prędkością, a oczy o mało nie wypadają z orbit. Tym razem jednak przyczyna moje stanu była jeszcze bardziej niespodziewana niż poprzednia. Stoję właśnie przed tajemniczym chłopakiem, którego poznałam podczas jednego z moich ulicznych koncertów i, z którym spędziłam wspaniałe chwile, dzieląc się z ludźmi naszą wspólną pasją. Jestem pewna, że to są te same oczy, te same usta, z których tamtego pamiętnego dnia aż biło szczęście i miłość do muzyki.Tylko z tego, co mi mówił Harry on nie ma na imię Matt, co znacznie komplikuje całą sprawę, bo to był powód, dla którego przestałam brać Matta i Niall'a za jedną osobę. Nie za bardzo wiem, jak powinnam to wszystko rozumieć i jak się zachować. Udawać, że się nie znamy, czy wręcz przeciwnie paść mu w ramiona? Zastanawianie się kogo z nas okłamywał jest raczej bezsensowne, bo odpowiedz jest wręcz klarowna. Po co miałby ukrywać tożsamość przed najlepszym przyjacielem? Czy nie mówiłam już, że chyba zbyt szybko oceniam ludzi? Już na samym początku uznałam Matta za moją bratnią duszę, a teraz stoję przed nim i nie wiem, czy osoba, którą miałam przyjemność poznać w ogóle istnieje! Patrzyliśmy tak na siebie dłuższą chwilę, odrywając od siebie wzrok dopiero, gdy usłyszeliśmy ciche chrząknięcie Harry'ego - Yyy...  Przepraszam, zamyśliłem się. Tak ty musisz być Lily. Piękne imię, zresztą, jak wspominał mi Harry, idealnie cię opisuje. Jeszcze raz przepraszam.- uśmiechnął się nadzwyczaj sztucznie i podał mi dłoń. Czyli udajemy, że się nigdy nie poznaliśmy? Niech tak będzie, ale niech wie, że tak tego nie zostawię.


-Miło cię poznać NIALL -  podkreśliłam ostatnie może zbyt mocno, bo nawet zaciekawiony Harry przyjrzał mi się badawczo. - Harry trochę mi o tobie opowiedział. Jesteś z Irlandii prawda? Mam, a raczej miałam kiedyś znajomego, który również był Irlandczykiem. Nazywa się Matt, może znasz? -  Chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach. Może nie powinnam tego robić, bo nie znam całej sytuacji, ale chęć zemsty była zdecydowanie silniejsza. Nie lubię być zawistna, ale nienawidzę, gdy ktoś mnie okłamuje. Szczególnie kiedy dana osoba się dla mnie liczy lub jak w tym przypadku liczyła.  Słowo "wściekła" kompletnie nie oddaje, co właśnie czuje, bo poczucie bycia oszukaną,  wręcz malowało się na moim czole, co moim zdaniem Matt zdążył już zauważyć.


-Nie przykro mi. - wyswobodził swoją dłoń, którą zupełnie nieświadomie kurczowo trzymałam  i  pośpiesznie przywitał się ze  kolegą. Gdy odwieszał płaszcz na chwilę nasze spojrzenia znowu się spotkały, a z  niebieskich tęczówek mogłam wyczytać tylko strach i błaganie o dyskrecję.  Prawda jest taka, że nie wiem, dlaczego Niall lub Matt podał mi prawdopodobnie fałszywą tożsamość, więc postanowiłam spełnić jego prośbę i nie mścić się na nim przy stole. W sumie to  wolałabym to najpierw przedyskutować z nim, a nie robić mu awanturę przy najlepszym przyjacielu, który nie jest niczemu winien. Przecież   nie jestem też nikim ważnym, więc nie byłby to na miejscu. Może miał swoje powody, dla których tak się zachował, a ja powinnam je uszanować. Jednak to, że nie mam zamiaru go wydać, nie zmienia mojego nastawienia do całej zaistniałej sytuacji i w dalszym ciągu jestem mocno poirytowana. -  A jak się czujesz? Mam nadzieję, że miałaś zapewnioną najlepszą opiekę. Harry powiedział mi, dlaczego trafiłaś do szpitala i...yyy. Naprawdę strasznie mi przykro Lily.  - blondyn chciał jak najszybciej odciągnąć temat od jego osoby, chociaż przerzucenie go na mnie chyba nie było najlepszym pomysłem. Harry miał podobne zdanie, dlatego rzucił na Niall'a karcące spojrzenie, jednocześnie wskazując mu ręką jego miejsce. Mam pewne obawy, co do przebiegu dzisiejszego spotkania. Obym się myliła.

-Bywało lepiej, ale staram się nie narzekać, dziękuję. - nie wypada udać, że nie słyszałam, o co zapytał, ale nie chciałam też zbytnio się rozpowiadać na temat moje obecnego stanu, dlatego udzieliłam mu jedynie lakonicznej wypowiedzi. Chyba rozumiał aluzję i do końca wieczoru nie wrócił do tematu.


***

Kolacja była naprawdę wyśmienita.  Jeszcze nigdy w życiu nie było mi dane skosztować, tak  znakomitych potraw i deserów. Szczerze powiedziawszy to chłopaki wybrali moje menu, ponieważ ja nie byłam w stanie nawet rozszyfrować nazw. Mogę spokojnie powiedzieć, że spisali się na medal. Na dodatek wszystko nie tylko smakowało wspaniale, ale także wyglądało bardzo apetycznie i wydaje mi się, że mogę użyć tego słowa: Luksusowo. Chłopaki są tu moim zdaniem dosyć częstymi gośćmi, bo nawet kelnerzy znali ich imiona i pamiętali, co zazwyczaj zamawiają. Ciekawe jak to jest, gdy nawet w restauracji nie jesteś dla innych obojętny?

Niestety moje obawy się spełniły i całe spotkanie zdecydowanie nie przebiegało tak, jakby sobie tego życzył Harry. Prawie cały wieczór spędziliśmy w milczeniu, a jedyna konwersacja, w której czynnie brała udział  nasza trójka, dotyczyła wyboru dań i skończyła się wraz z odejściem młodego kelnera. Harry wiele razy próbował zainicjować kolejną rozmowę, ale zawsze wszystko kończyło się na wymianie kilku zdań, będących najczęściej odpowiedziami na pytania chłopaka. Po kilkunastu próbach się poddał i skupił całą uwagę na własnym talerzu. Czułam się z tym cholernie źle, ale obecność Matta całkowicie mnie paraliżowała. Nie przerażała mnie  jego osoba, ale raczej przypadkowe wygadanie się, co w zaistniałej sytuacji, mogło wydarzyć się całkowicie przypadkiem, wiec zdecydowałam ograniczyć swoje wypowiedzi do minimum.  Blondyn też nie kwapił się do rozmowy, co podkreślał ciągłym zerkaniem na telefon i wiszący naprzeciwko,  stary zegar. Co najwyżej wymienialiśmy pojedyczne, pytające spojrzenia, jakby w celu upomnienia się, czy to, co się tutaj dzieje, jest prawdą. I niestety było.

Najbardziej z całej tej sytuacji jest mi szkoda Harry'ego, który niczego nieświadomy prawdopodobnie obwinia siebie samego o niepowodzenie spotkania i sądzi, że wszystko dzieje się dla mnie za szybko. Pewnie myśli, że mógł poczekać z tą kolacją, przygotować mnie na spotkanie z Niall'em, chociaż nie zdaje sobie sprawy, że to kompletnie nie miałoby znaczenia. Zastanawiam się jak mam mu dać do zrozumienia, że to nie jego wina. Czy ktoś mi pomoże?


***

-Proszę Lily. Postawię ci herbatę na stoliku. -  Harry usiadł koło mnie i gestem ręki wskazał na otaczające nas wnętrze.  - I jak ci się podoba nasz domek? Trochę nam zajęło dogadanie się w sprawie wystroju, bo każdy z nas miał zupełnie inną wizję, ale po kilku dniach kłótni ustaliliśmy to, co teraz możemy wspólnie podziwiać. - po wyjściu z restauracji chłopaki zaproponowali żebym zabrała się z nimi na chwilę do ich domu i choć próbowałam się jakoś wykręcić, zostałam praktycznie zmuszona, by z nimi jechać. Zielonooki uznał, że tłum ludzi, który narastał z każda chwilą nie sprzyjał spokojnej rozmowie, która nas czekała. I może miał racje. Po drodze praktycznie wcale się do siebie nie odzywaliśmy, jakby atmosfera przy stoliku przeniosła się do samochodu, choć byliśmy w nim tylko we dwoje. Harry przeprosił mnie jedynie za zepsuty wieczór i powiedział, że nie tak to sobie wyobrażał. Chciałam go w jakiś sposób pocieszyć i mam nadzieje, że udanie zrzuciłam całą winę na bolące żebra i delikatny stres, wywołany nie Niall'em lecz wszechobecnymi mężczyznami. Wydawało mi się, że chłopak uwierzył w moje słowa, bo w dalszej części podróży wyglądał na znacznie bardziej rozluźnionego, a ciężka atmosfera stopniowo zanikała, choć milczenie towarzyszyło nam już do samych drzwi, jak się okazało, sporej willi.

-Szczerze powiedziawszy nie tego się spodziewałam. - chłopak spojrzał na mnie pytająco, jakby zastanawiał się czy już ma się obrazić, czy dać mi dokończyć. Uśmiechnęłam się tylko delikatnie i położyłam rękę na jego ramieniu. - Spokojnie. Jestem pozytywnie zaskoczona. W domach dwóch samotnych facetów zazwyczaj nic do siebie nie pasuje i raczej nikt nie przywiązuje zbyt dużej wagi do porządków. Nic nie ma swojego miejsca, brakuje świeżego powietrza, nie mówiąc już o jakichkolwiek dodatkach innych niż puste butelki lub paczki po chipsach, a tutaj. Wszystko jest poukładane, dopasowane i czyste. Jestem pod wrażeniem. -  chłopak w odpowiedzi pokazał swój najpiękniejszy uśmiech i z wymalowaną satysfakcją na twarzy, rozłożył się na kanapie, jak król. Na ten widok kąciki moich ust delikatnie uniosły się ku górze.

Salon chłopaków był naprawdę przestronny i znakomicie urządzony. Każdy nawet najmniejszy szczegół idealnie komponował się całym wnętrzem, co moim zdaniem było zasługą dobrego dekoratora wnętrz. Kanapa, na której właśnie siedziałam, przyozdobiona była beżowymi poduszkami, idealnie dopasowanymi do koloru ścian. Po lewej stronie pod oknem stała jeszcze jedna podobna sofa, a po drugiej, wyglądający na bardzo wygodny, fotel. Stolik wykonany z tego samego koloru drewna, co podłoga, znajdował się na niezwykle puszystym, jasnym dywanie, od którego nie mogłam oderwać moich stóp.  Blat stołu ozdabiał przezroczysty wazon z przepięknym bukietem ze świeżych kwiatów, co jak na dom dwóch facetów było dla mnie dużym zaskoczeniem.  Naprzeciwko mnie wisiał ogromy telewizor z dziwnie wygiętymi bokami, co pewnie świadczyło o jego najnowszej technologii, oraz zestaw kina odmowego perfekcyjnie wkomponowanego w kolorystykę pomieszczenia. Pod telewizorem znajdowała się niewielka szafka, zastawiona kolejnym, tym razem niewielkim bukiecikiem i jak mi się wydaje konsolą.  Po mojej lewej stronie w rogu stała dość wysoka doniczka, a po przeciwnej stronie nowoczesny barek, przepełniony różnorakimi trunkami. Jednak coś, co najbardziej rzucało się w oczy i praktycznie od samego początku przyciągnęło moją uwagę, był sposób w jakim została oddzielona jadalnia od salonu. Ściana została w tym miejscu zastąpiona pokaźnych rozmiarów regałem, który po brzegi był zapełniony książkami. Całość robiła naprawdę  ogromne wrażenie i jestem pewna, że słowami nie uda  mi się przekazać, jak bardzo podoba mi się, to co właśnie widzę.

-Naprawdę cieszę się, że ci się podoba. W sumie to nawet przez chwilę nie pomyślałem, że mogłoby być inaczej. - ach jaki on jest skromny - A wracając do poważnych tematów to mam nadzieję, że namyśliłaś się już i masz odpowiedź na naszą propozycję. Pamiętaj, to może być także twój salon. - uniósł zabawnie brwi i ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu.

-Właśnie Harry. Chciałam o tym z tobą, a raczej z tobą i Niall'em porozmawiać - spojrzałam na siadającego na fotelu blondyna, który mimo, że przed chwilą wróciliśmy z restauracji zajadał się kanapkami.- Ta propozycja wiele dla  mnie znaczy, ale ja nie mogę z wami zamieszkać, ani przyjąć od was pomocy w innej postaci. Naprawdę jestem wam wdzięczą za to, co dla mnie zrobiliście chłopaki, ale to wszystko jest zbyt idealne. Przecież to nie może być takie łatwe. Jednego dnia włóczę się po ulicach Londynu, a następnego mam opcję zamieszkać w takim domu. Ja się nie nadaję do życia w takim luksusie - aby pokreślić swoje słowa powtórzyłam gest zielonookiego i wymownie spojrzałam na siedzącą dwójkę - Co powiedzą o was wasi znajomi, że przygarnęliście pod dach bezdomną niezdarę życiową? Ludzie nie reagują najlepiej na takich jak ja. Wy macie własne, poukładane życia, a ja nie jestem w nich potrzebna. W sumie to byłabym tylko zbędnym ciężarem, którego prędzej czy później chwielibyście się pozbyć.  Uwierzcie mi, doceniam to, co dla mnie robicie, za pomoc i serce, ale ja już naprawdę nie mogę przyjąć od was nic więcej. Przecież ja nawet nie mam się wam za to wszystko odwdzięczyć. - pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach, choć walczyłam, by nie pokazać teraz mojej słabość, nie byłam w stanie jej ukryć. Chciałam być na tyle silna, aby móc samotnie wyruszyć w dalszą drogę mojego nędznego życia, co chyba okazuje się jedynie kolejnym niespełnionym marzeniem. - Dziękuję wam, ale wy zrobiliście już i tak za dużo.


-O czym ty mówisz Lily? - do naszej rozmowy włączył się Niall, który momentalnie znalazł się obok kanapy, kucając przede mną, co jednocześnie mnie zakłopotało i ucieszyło.(Nawet nie pytajcie czemu, ale to chyba ta moja dziwaczna kobieca natura zaczyna dawać swoje znaki. ) Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i powoli  złapał moje dłonie, jakby bojąc się odrzucenia.  Może blondyn  myślał, że odmówiłam im ze względu na niego? Początkowo też tak myślałam, ale analizując jednak całą sytuacje w drodze do domu chłopaków, uznałam, że dobrze się stało. Dzięki temu, że już wcześniej poznałam Matta, byłam chociaż pewna, że nie muszę się go bać i gdzieś z tyłu głowy czułam, że jest dobrym, czułym człowiekiem, który nie spodziewał się, że możemy znaleźć się w podobnej sytuacji. W sumie tak samo jak ja.   -   Nasi przyjaciele wiedzą jaka jest sytuacja i popierają naszą decyzje w stu procentach. Stwierdzili, że postąpiliby tak samo jak my. Tak, masz racje, mamy poukładane życia, ale twoja obecność będzie je tylko dopełniała. Myślisz, że jeśli pozwolilibyśmy ci wrócić teraz na ulicę, zapomnielibyśmy, o całej sytuacji? Nie. Prawdopodobnie całymi daniami zastanawiałbym się gdzie jesteś, co robisz i jak mogłem cię przekonać, abyś przyjęła naszą pomoc. Zadręczałbym się, że mogłem zrobić coś więcej, że nie postarałem się wystraczająco.Wtedy nasze życie uległoby zmianie i to zdecydowanie niekorzystnej. - kciukiem wytarł spływające po moich policzkach łzy i przyciągnął mnie do siebie. To dziwne wiem, ale potrzebowałam tego.  -   A i jeszcze jedno.  Przestań nazywać się niezdarą życiową, bo to, co cię spotkało nie było z twojej winy. Uwierz mi, że gdybym spotkał tych dwóch idiotów, którzy ci to zrobili, już nigdy nie mieliby nawet szans skrzywdzić kogoś innego. - chciałam coś powiedzieć, aby podtrzymać swoje zdanie, ale chłopak położył mi palce na ustach. - Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała z nami zamieszkać, ale nie możesz odmówić pomocy. Już dzwoniłem do naszej przyjaciółki, która szuka współlokatorki. Jeśli wolisz zamieszkać z kobietą, możesz. Masz powody, żeby nie mieszkać z nami  -  przytulił mnie jeszcze raz i szepnął do ucha - A  w szczególności ze mną. Jeśli tylko chcesz wszystko ci wytłumaczę, a nawet jeśli nie chcesz i tak to zrobię, bo sam nie wytrzymam.  -  zauważyłam, że jego oczy również mocno się zaszkliły i zrobił się cały czerwony. Mam inne wyjście?

-Niall ma racje. Nie możesz nam teraz odmówić. Jeśli wolisz zamieszkać z Nancy to zaraz do niej zadzwonię i omówimy szczegóły, ale dzisiaj nie masz wyjścia. Jest już za późno i przenocujesz u nas.   - Harry również objął mnie swoim ramieniem i oparł głowę o moją  -  Wiem, że jeszcze nam nie ufasz, co jest zupełnie naturalne, ale spokojnie z nami jesteś całkowicie bezpieczna. Ani ja ani Niall nie pozwolimy cię już więcej skrzywdzić. Mam nadzieje, że się dogadaliśmy?

-A mam inne wyjście? - spojrzałam na chłopaków, którzy jak na zawołanie pomachali przecząco głowami. - W takim razie chyba zgoda. Dzisiaj będę nocować u was, ale jutro wszystko zostanie ustalone i nie będę wam dłużej sprawiać kłopotu i tak nadużyłam waszej gościnności.

-Jak sobie życzysz, ale nie jesteś dla nas kłopotem. A teraz choć do pokoju, który był dla ciebie przygotowany i który będzie na ciebie czekał, gdybyś tylko zmieniła zdanie.  -  Harry pomógł mi wstać i zaprowadził mnie na piętro. Czy to nie jest chore, że bezdomna dziewczyna, która została brutalnie zgwałcona, odnajduje schronienie właśnie u płci przeciwnej? Przecież logika wskazywałaby na to, że mam przed nimi uciekać i bać się nawet ich spojrzenia. I o ile paraliżowała mnie obecność zupełnie obcych mężczyzn, to w towarzystwie Harry'ego i Niall'a czułam się naprawdę bezpiecznie. Czy ktoś mi wytłumaczy dlaczego tak się dzieje? A może tak właśnie ma być? Może tego chcieliby moi rodzice? Żebym miała przy sobie silne męskie ramiona, które obronią mnie w każdej sytuacji? Żebym nie musiała się już bać? Żebym zawsze miała przy sobie kogoś na kogo mogę liczyć i komu mogę bezgranicznie zaufać? Czas pokaże, ale mam nadzieję, że dobrze robię i nie będę żałować moich decyzji.


***

Spędziłam z chłopakami kilka dni, bo Nancy, z którą miałam zamieszkać, wyjechała do rodziców, a oni nie pozwolili mi opuszczać ich na krok. Harry uznał, że nie ma co siedzieć w Londynie, dlatego zabrał nas do niewielkiego domku nad jeziorem. Zastanawiam się skąd oni mają tyle pieniędzy, skoro z tego, co zaobserwowałam, wcale nie pracują. Może mama i tatuś sponsorują takie luksusowe życie? Jeszcze tego nie wiem, ale mam ogromną nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni. Nie da się ukryć, że najbardziej czekam na rozmowę z Niall'em, ale jak na złość Harry nie zostawia nas samych nawet na chwilę. Może wciąż myśli, że obawiam się blondyna, co po jego szczerym wyznaniu pierwszego dnia, powinno już ulec zmianie. Nie mam  tego Harry'emu za złe, bo jestem pewna, że chce dla mnie jak najlepiej, ale czekam aż wreszcie mi uwierzy.

Chłopaki są naprawdę niesamowitymi ludźmi i dzięki nim choć na chwile zapominam o moich dotychczasowych problemach. Dbają o mnie i obchodzą się ze mną jak z jajkiem, ciągle pytając, czy wszystko jest ok i czy przypadkiem coś mi nie dolega. Troszczą się o mnie tak, jakbym była ich młodszą siostrą, a za każdą choćby najmniejszą rysę na moim ciele, dostaną od rodziców lanie. Z dnia na dzień coraz bardziej się do nich przekonuje i chyba nawet zaprzyjaźniam, choć nadal jeszcze wiele brakuje, bym czuła się przy nich całkowicie swobodnie. Coś mi się wydaje, że kobieca intuicja jednak działa i moje oceny, co do pokrewieństw naszych dusz, były całkowicie słuszne. Ciekawe ile razy jeszcze zmienię zdanie, chociaż mam nadzieję, że nie będę musiała. Nie ukrywam, że jest mi tu z nimi naprawdę dobrze i nie chce wracać do Londynu, ale niestety dzień powrotu nadszedł szybciej, niż się tego spodziewałam.

Przy śniadaniu  uzgodniliśmy z chłopakami kwestie finansowe mojego wynajmu. Oczywiście próbowali mnie jeszcze nie raz przekonać do wspólnego mieszkania, ale nie mogłam im ulec i w dalszym ciągu trzymam się podjętej wcześniej decyzji. W moim pokrowcu miałam schowane na czarną godzinę trochę ponad cztery tysiące funtów, co jak na bezdomną, jest bardzo dużo, choć o wiele za mało na samodzielne życie. Tą sumę zbierałam przez chyba ponad dwa lata i byłam naprawdę z siebie dumna, że potrafiłam czasami odmówić sobie ciepłej herbaty,  by dołożyć te dwa funty do "skarbonki". Wszystkie pieniądze postanowiłam przeznaczyć na czynsz, który będę musiała płacić co miesiąc. Oczywiście jestem świadoma, że to nie pokryje nawet czterech składek, nie mówiąc już o osobistych wydatkach, ale chciałam mieć jakiś wkład własny. Harry uznał, że dopóki nie stanę na nogi będzie opłacał mi mieszanie, a Niall pomagał finansowo w codziennych sprawach. Nie byłam z tego powodu zbytnio szczęśliwa, ale dali mi do zrozumienia, że nie mam innego wyjścia. Udało nam się również znaleźć dla mnie pracę, ale będę mogła zacząć dopiero, gdy mój stan zdrowia, czytaj połamane żebra, wróci do normy. Nie wiem jak oni to zrobili, ale pracodawca zgodził się poczekać na mnie te trzy lub jak wolą chłopaki nawet cztery tygodnie. Prawda jest taka, że nie jest to praca marzeń, ale nawet nie wiedzcie jak się cieszyłam, gdy zostałam przyjęta. Będę kelnerką w jednej z londyńskich restauracji, podobno ulubionej blondyna. Dzięki temu powinnam w jakimś stopniu odciążyć chłopaków i może zacząć spłacać dług, o którym oni nawet nie chcą słyszeć. Jeśli ktoś się mnie spyta, czy wierzę w istnienie anioła stróża odpowiem, że tak, bo przecież dwóch siedzi właśnie koło mnie!!!



__________________________________________

Jest kolejny rozdział. Trochę to znowu trwało, ale tym razem miałam problem z samą fabułą. Kilka razy zmieniałam losy głównej bohaterki, bo cały czas wszystko wydawało mi się zbyt płytkie i powierzchowne. Mam nadzieję, że ostateczna wersja wam się podoba i będziecie z niecierpliwością czekali na kolejny epizod z życia Lily.
Zapraszam do komentowania :)


4 komentarze:

  1. Czekam z niecierpliwoscia, rozdzial jak zwykle cudny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam, że (ZNOWU) zaniedbałam dodawanie postów. Rozdział jest już w dużej części napisany. Szczerze powiedziawszy to miałam duży problem, jak potoczyć jeden wątek i wymyślałam kilka wersji, z których żadna nie przypadłą mi do gustu.
      Dzisiaj z nową motywacją i nowym (mam nadzieje, że tym razem udanym i ciekawym) pomysłem zabieram się do pisania.

      Mam nadzieje, że zrozumiecie, ale po prostu blog jest moją przyjemnością i hobby, a niestety mam ostatnio strasznie dużo obowiązków i egzaminów :/

      Także wyczekujcie kolejnego rozdziału już wkrótce :) Mam nadzieję, że jeszcze ze mną jesteście :)

      Dziękuję za komentarze i zabieram się za pisanie

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz! Im jest ich więcej, tym
przyjemniej się pisze!