poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział trzeci

Czyli zaczął się kolejny dzień. Przez moją wczorajszą drzemkę nie udało mi się dostać do noclegowni. Tą chyba najgorszą noc w moim życiu spędziłam na dworcu. Jeśli kiedykolwiek mówiłam, że najbardziej nienawidzę noclegowni, to zdecydowanie się myliłam. Teraz już wiem gdzie nie chce spędzić ani jednej nocy więcej.
Na ulicy stałam już od prawie trzech godzin, próbując umilić czas przechodniom. Wykonywałam właśnie jeden z moich ulubionych utworów, który poznałam dawno temu. Pierwszy raz miałam przyjemność usłyszeć go z ust taty, kiedy śpiewał dla mnie i mamy przy ognisku. Pamiętam, że pytałam się rodziców o jego znaczenie, ale w odpowiedzi zawsze słyszałam "Jak dorośniesz to sama odnajdziesz  swoje przesłanie". I mieli rację. Jak byłam mała ta piosenka była dla mnie tylko pustymi słowami, które często powtarzałam w melodyjny sposób, ale teraz tekst  idealnie dopasowuje sie do mojego stanu i sytuacji, która mnie otacza. Oczywiście każdy interpretuje utwór w inny, zupełnie indywidualny sposób, ale ja odnalazłam w nim swoje nędzne życie. Moją aranżacją chciałam przekazać innym wszystkie towarzyszące mi w tym momencie emocje, aby byli świadomi tego, co czuję.  Dla mnie jest to pewnego rodzaju ballada o nieudanej próbie osiągnięcia szczęścia, spokoju i stabilności, od której oddziela nas gruby mur niepowodzeń, strachu, przeciwności i samotności. To ciągle zaprząta mi głowę. Mam wrażenie, że to czego pragnę, wcale nie jest aż tak daleko, ale bariera, rosnąca przez lata, skutecznie nie pozwala mi tego dosięgnąć. Tak naprawdę za każdym razem kiedy zaczynam wszystko analizować, uświadamiam sobie, że jestem za słaba, czym zdecydowanie powiększam i tak duży już mur. Gdyby ktoś chciał poczuć na własnej skórze, to z czym ja zmagam się codziennie niech zamknie się w szklanej skrzyni i tuż za szybą postawi np. szklankę wody. Po kilku godzinach zaczniesz robić wszystko, by dostać sie do napoju.  Oczywiście bezskutecznie. Jestem pewna , że każdy nie raz czuł sie bezradny, ale ja jestem juz bezradna na moja bezradność. A to chyba nie najlepiej. 

Ostatnie słowa piosenki zaśpiewałam z zamkniętymi oczami i tak czekałam aż ucichną delikatne brawa. Spojrzałam w kierunku skromnej publiczności, aby podziękować im za przybycie, wysłuchanie, a czasami za zostawienie po sobie śladu w postaci kilku monet.
 Nagle na mojej twarzy zaczął malować się delikatny, szczery uśmiech, a całe moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło. Wśród gromadki gapiów zauważyłam uśmiechnięta od ucha do ucha twarz Matta. Znów miał na sobie czapę, spod której wystawał blond kosmyk, co dodawało mu pewnego rodzaju uroku.


-Witaj Lily.- uniósł dłoń w geście przywitania i zrobił kilka kroków do przodu- Jak zwykle można by cie słuchać latami, ale moi mili państwo-tu zwrócił się do kilku osób stojących koło niego- chciałbym trochę zepsuć ten występ i zabrać nasza artystkę na cos ciepłego do picia. Sadzac po jej przemarzniętych dłoniach i czerwonym nosku, dawno nie miała nic ciepłego w ustach. Obiecuje, że za godzinę odprowadzę ją w to samo miejsce, gdzie będziecie mogli państwo kontynuować podziwianie jej niesamowitego talentu. A teraz Lily- znów spojrzał w moja stronę-pomogę ci poskładać twoje rzeczy. -Stałam jak wryta. Jedyne czego sie spodziewałam, gdy go zobaczyłam, to chwila rozmowy lub wspólne śpiewanie. Miał racje, że juz od dawna nie miałam niczego ciepłego w ustach, ale zdążyłam juz do tego przywyknąć. Choć nie ukrywam, że wizja ciepłej herbatki i to w towarzystwie kogoś spoza noclegowni, była bardzo kusząca. 

-Hej Matt, to bardzo miłe z twojej strony, ale nie mogę sobie pozwolić na przerwę- byłam trochę zmieszana.  Z jednej strony wręcz pragnęłam zamoczyć usta w gorącym napoju, ale z drugi strony nie było mnie stać na odpoczynek w "pracy". -Ja naprawdę nie mogę, a poza tym nie mam przy sobie zbyt wiele pieniędzy.- Nie da sie ukryć, że dzisiaj niewiele udało mi sie "zarobić".  Co prawda mialam przy sobie trochę odłożonych pieniędzy na tzw. Czarna godzinę, a to zdecydowanie nie zalicza sie do tej kategorii.- Jeszcze raz dziękuje i przepraszam. 

-Ale ja się nie pytałem czy chcesz lub możesz, tylko cię poinformowałem, że idziemy.  Nie chce słyszeć o żadnej odmowie.  Będzie mi bardzo przykro jeśli ze mną nie pójdziesz.  -Wywinął usta w podkówkę i spojrzał na mnie smutnymi oczami- Poza tym ja zapraszam to ja płace. I nie próbuj się wymigać. - dodał kiedy już miałam powiedzieć, że bede się z tym źle czuć.- Zrób mi tą przyjemność i w ten zimny dzień pójdź ze mną na pyszną owocową herbatkę. 

-Nie wiem czy to taka przyjemność iść ze mną, ale widzę, że już zdecydowałeś i nie mam innej opcji.- no cóż chyba nie umiem postawić na swoim. 

- Nareszcie zrozumiałaś. I tak to jest dla mnie wielka przyjemność. Masz coś jeszcze oprócz tego pokrowca?- Zapytał pomagając mi schować drobne do niedużej kieszeni wewnątrz torby. 

-Nie, to wszystko.

- W takim razie idziemy. Proszę się nie martwić, nic jej złego nie zrobię. Proszę mi zaufać.- zwrócił się do jednej z kobiet, które bardzo często przychodzą na moje "koncerty". Już chciał zarzucić pokrowiec z gitarą na plecy, kiedy poprosiłam żebym zrobiła to sama. To brudne, czarne pudło to wszystko, co mam i nie chce sie z tym rozstawać nawet na chwilkę. Z niechęcią zrobił to, o co poprosiłam i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. 

***
Nasz spacer nie trwał zbyt długo, ale był bardzo przyjemny. Chłopak upewniał się, że wczorajszy incydent w parku nie świadczył o żadnych problemach. Miałam przyjemne wrażenie, że przejął się moim losem, co od 3 lat jest dla mnie czymś niespotykanym. 
 Kawiarenka, do której zaprowadził mnie Matt, była bardzo elegancka i z pewnością sama bym do niej nie weszła. Ściany były delikatnie kremowe, a wszystkie dodatki utrzymane w ciemnych brązach. Na każdym stoliku stał niewielki bukiecik świeżych kwiatów i mała świeczka. Na końcu sali był duży kominek, od którego biło przyjemne ciepło. Pani kelnerka, której strój idealnie pasował do klimatu tego miejsca z wielkim uśmiechem na twarzy podała nam karty menu. Wybrałam najtańszą herbatę jaką tu serwowali, która swoja droga wcale nie była tania. 

-Ja poproszę zwykła, czarną herbatę. -dość niepewnie podałam swoje zamowienie

-Czy coś jeszcze będzie dla pani?

-Nie, dziękuje.  

-Dobrze, a co dla Pana?

-W takim razie ja poproszę to samo i dwie szarlotki na ciepło.- uśmiechnął sie do kelnerki i spojrzał na mnie-Chyba, że wolisz inne ciasto.- W odpowiedzi kiwnęłam przecząco głową.-Narazie to tyle. Dziękujemy. 

-Nie trzeba było. 

-Nie przesadzaj. Nawet gdybyś nie chciała jej zamówić, to i tak bym to zrobił, bo ją uwielbiam, a samemu nie wypada jeść. - teraz mnie obdarzył cudownym uśmiechem- Jestem pewny, że będzie ci smakować. Tu serwują najlepszą szarlotkę w całym mieście. -opowiadał o cieście jak o jakimś cudzie-Jeśli chcesz możesz mi o sobie coś opowiedzieć. Nie ukrywam, że bardzo mnie intryguje dlaczego codziennie grasz na londyńskich ulicach.- Czyli nie wyglądam kompletnie jak bezdomny? Staram się w jakimś stopniu to ukryć, ale nie jest to łatwe. Chociaż coś mi się udało.  

-Moja historia nie jest zbyt ciekawa, ale chyba wypada coś o sobie powiedzieć.- wzięłam głęboki oddech  i zastanowiłam sie, co powiedzieć, aby nie skłamać, ale jednocześnie nie wyznać prawdy.- Jestem Lily, ale to już wiesz. Urodziłam się w Londynie, ale mój tata pochodzi z Polski.  Dawno już tam nie byłam, ale to moje kolejne marzenie, żeby znowu odwiedzić moja rodzine. -A raczej miasto rodzinne, bo dziadkowie zmarli kilka lat temu. Tata był jedynakiem, podobnie jak dziadek, przez co nie mam tam praktycznie żadnej rodziny. Przynajmniej takiej, którą bym kiedykolwiek spotkała. Jedyna siostra mojej babci podobno zerwała kontakt z moim tatą, kiedy dowiedziała się, że oświadczył sie mojej mamie. Wiec obecnie nie znam nikogo, kto należy do mojej rodziny w Polsce. Ale ten "drobny szczegół" mojej autobiografii zostawię tylko dla siebie. -   Mama pochodzi z niewielkiej miejscowości pod Menchesterem. Gram na ulicy, bo muszę zarobić trochę pieniędzy, a to jest dla mnie jednocześnie przyjemne z pożytecznym. Śpiew i gitara to moja największa pasja, a jeżeli mogą być z tego jakieś pieniądze, to trzeba to wykorzystać. 

-Nie myślałaś nigdy o wydaniu własnej płyty?-przerwał mój wywód, który mówiłam w pełnym skupieniu -Masz naprawdę oryginalny i bardzo czysty głos, wiec  z pewnością zostałabyś zauważona i doceniona.  

-Kiedyś się nad tym zastanawiałam. Tylko, że to nie takie proste jak mogłoby się wydawać. Nie znam nikogo do kogo mogłabym się  zwrócić, a poza tym nagranie płyty wiąże się z dużymi kosztami, na które póki co mnie nie stać. Może kiedyś uda mi się zrealizować to marzenie, ale muszę jeszcze trochę poczekać. - Sama nie wierzyłam w swoje słowa, ale jestem prawie pełna, że Matt wziął wszystko na poważnie. Moje myśli o płycie były całkowicie prawdziwe. Kiedyś razem z tatą chcieliśmy  nagrać kilka naszych wspólnych kawałków. Juz nawet mieliśmy napisane  dwa utwory, ale nigdy nie było nam dane skończenie naszego dzieła. 

- Masz racje. Z płyta wiąże się pewnie dużo wydatków. Mam nadzieje, że uda ci sie ją kiedyś nagrać, bo chciałbym mieć jedną w swojej kolekcji. - uśmiechnął się do mnie i zabawnie ruszył brwiami, co wywołało uśmiech na mojej twarzy - Masz rodzeństwo?

-Nie, ale zawsze marzyłam o starszym bracie. Kiedys nawet poprosiłam rodziców, żeby adoptowali jakiegoś starszego ode mnie chłopaka z domu dziecka, ale nie zgodzili się. Wiec to jest moje trzecie marzenie, które już znasz, choć tego nie da się już zrealizować. 

-Nigdy nie mów nigdy mała. Właściwie ile masz lat, jeśli mogę wiedzieć, bo przecież "kobiet o wiek się nie pyta."- ostatnie słowa wypowiedział wymachując zabawnie rękoma i wywijając oczami. 

-Powiedzmy, że nie jestem stereotypowa i odpowiem ci na pytanie. Mam 21 lat. Ale teraz ty musisz mi powiedzieć coś o sobie. - chciałam jak najszybciej odwrocić uwagę od mojej osoby. Póki co nie musiałam przekłamywać zbytnio prawdy. Jedyne, co się nie zgadzało to moja polska, kochana rodzinka i mówienie o rodzicach w czasie teraźniejszym. Czyli idzie mi całkiem nieźle.  

-Zacznę od tego, że mam 23 lata i nie jestem stąd. Urodziłem i wychowałem się w Irlandii i tam jest mój prawdziwy dom. Mimo, że mam tu wielu przyjaciół, to zawsze moje serce będzie oddane ojczyźnie. Podobnie jak u ciebie moją najwieksza pasją jest śpiew i gra na gitarze. Albo nie. Najwieksza jest jednak jedzenie.- dokończył i wziął duży kęs gorącej szarlotki, jakby chciał podkreślić swoje słowa.- Tylko ja nie związałem swojego życia z muzyką. Często tego żałuje, ale z drugiej strony mam naprawdę poukładane życie. Studiuje prawo i mam nadzieje, że kiedyś uda mi się otworzyć własną kancelarie prawną. Przez kilka lat mieszkałem ze swoimi przyjaciółmi na obrzeżach Londynu, ale teraz trzech z nich ma dziewczyny i zamieszkali we własnych domach. Razem z innym kolegą postanowiliśmy kupić domek. Jestem szczęśliwy, bo on jest znakomitym kucharzem, a ja jak widzisz degustatorem. Wiec z naszej piątki, którą trzymamy sie juz od kilku lat, tylko nasza dwójka wciąż szuka drugiej połówki. A ty masz kogoś?-chciałabym miec kogokolwiek 

- Nie, jeszcze chyba nie poznałam tego jedynego. 

- Nie ma się czym martwić. Zobacz, takie jedzenie jest idealnym partnerem dla każdego. - może to dziwne, ale bardzo szybko polubiłam Matta. Wydaje się być takim normalnym, zwykłym chłopakiem, który ma dobrze poukładane w głowie. Szkoda, że nie znaliśmy się zanim znałam się na ulicy. 

Rozmawiało nam się z Mattem bardzo dobrze, ale mimo tego byłam  spięta. Nie chciałam powiedzieć czegoś, co mogłoby sugerować o mojej sytuacji. Póki co Matt uwierzył, że zbierane pieniądze chce przeznaczyć na zakup własnego mieszkania. Myślał, że ciagle mieszkam z rodzicami i że jestem juz tym trochę zmęczona. Byłam naprawdę miłe zaskoczona jak szybko udało nam się nawiązać kontakt. Momentami miałam wrażenie jakbyśmy znali się ładnych pare lat. Matt opowiedział mi jeszcze kilka ciekawych rzeczy o sobie, ale mnie cały czas intrygowała jedna rzecz. 

-Matt,-zaczęłam-właściwie to czemu zabrałeś mnie tutaj? Przecież widzieliśmy się tylko dwa razy, z czego raz w dziwnych okolicznościach. Nie znamy sie. 

-Poprawka. Nie ZNALIŚMY. I właśnie dlatego cię zaprosiłem.  Może i śpiewaliśmy ze sobą tylko raz, a nasze drugie spotkanie ciagle jest dla mnie zagadka, to ja i tak widywałem cię znacznie cześciej. Bardzo często przechodziłem koło miejsca, w którym grałaś. Zawsze sobie obiecywałem, że jak tylko będę miał czas, to zaśpiewam razem z tobą. A dzisiaj kiedy cię znowu usłyszałam poczułem, że nie tylko chce zaśpiewać, ale także poznać bliżej osobę, która tak pięknie i emocjonalnie wykonuje mój ulubiony kawałek.

-Twój ulubiony kawałek?- co jeszcze będzie nas łączyło? 

-Tak, czy to coś złego?-zapytał podnosząc na mnie wzrok znad kubka herbaty. Szkła okularów momentalnie zaparkowały, więc Matt nie był w stanie zobaczyć mojego delikatnego uśmiechu. Dopiero teraz dobrze przyjrzałam się cieniutkim oprawkom, które opierały się na zgrabnym nosie. 

-Nie, to nawet bardzo dobrze. To jest też mój ulubiony utwór. Wiele dla mnie znaczy, ale uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie chce o tym mowić. 

-Nie ma problemu. Jeśli pozwolisz ja też przemilczę moje przeżycia z nią związane.-Czyli jesteśmy kwita. On rownież ma swoje tajemnice. Choć nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa tego, co kryje się w tej chwili w jego głowie. 

***

Matt odprowadził mnie, tak jak obiecał, w to samo miejsce. Niestety zadzwonił do jego współlokator i poprosił, aby ten wrócił do domu najszybciej jak to możliwe, więc nie mogliśmy juz razem zaśpiewać.  Podziękowałam mu za bardzo miło spędzone popołudnie i zaproponowałam, że następnym razem to ja go zapraszam. Było to bardziej z grzeczności, bo przecież muszę już dziś zacząć zbierać na to wydarzenie. Chociaż możliwość zabrania kogoś na mój koszt do kawiarni, daje mi chwilowe wrażenie, że niczym się od nich nie różnię. Do końca dzisiejszego dnia starałam się wykonywać radosne i pełne nadziei utwory. Szczęściem, którym zostałam wypełniona po brzegi, pragnęłam obdarzyć każdego napotkanego człowieka. Byłam świadoma, że ten stan potrwa jedynie do późnego wieczora, do czasu przekroczenia znienawidzonych drzwi. Ale to i tak lepiej dworzec.  Trzymajcie kciuki, żebym znowu nie zasnęła na ławce!

___________________

Moj blog to jakaś porażka pod względem dodawania rozdziałów.  Juz na 3 zabrakło mi czasu i chęci na kilka miesięcy!!! Prawda jest taka, że rozdział miałam juz (chociaż tutaj bardziej pasuje  dopiero) napisany w wakacje, ale udało mi się niestety zniszczyć  telefon, na którym owy rozdział napislam. Potem zaczęła sie szkoła, wiec nie miałam czasu na pisanie nowego rozdziału. Dzisiaj miałam takie natchnienie, zeby dokończyć, to co zaczęłam (czyli to co pamiętałam z tamtego zniszczonego rozdziału) i udało mi sie napisać 3 rozdział. Nie bede udawać, ze kolejny pojawi sie już za tydzien, bo to nie jest prawda.  W sumie to nawet nie wiem, po co pisze taki długi wywód skoro i tak pewnie nikt już tutaj nie zagląda. 

Miłego czytania (jeśli tu jestes zostaw po sobie znak (komentarz)) 

1 komentarz:

  1. Wspaniałe opowiadanie. Jestem ciekawa, czy będą razem. Nie przestawaj masz talent. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz! Im jest ich więcej, tym
przyjemniej się pisze!